Mariusz Szczygieł - "Projekt: prawda"

Mariusz Szczygieł tym razem nie o Czechach, choć Helena Stachova się pojawia. Zaintrygował mnie pomysł książki w książce, jednak muszę przyznać, że tekst Stanisława Stanucha "Portret z pamięci" z 1959 roku wydał mi się nieco ciężki i zwyczajnie nudny. Może wtedy był nowatorski, dziś po tylu różnych eksperymentach literackich strumień świadomości czy podświadomości bohatera nie zachwycił mnie.

Rozumiem, że dla autora "Gottlandu" stał się inspiracją, by pytać ludzi o ich prawdy życiowe. I ta właśnie część książki zawierająca rozmowy z ludźmi mniej lub bardziej znanymi albo spotkanymi zupełnie przypadkowo w pociągu, w parku, w kolejce do baru po drinka jest najbardziej interesująca.

Miałam ochotę notować różne mądre zdania, ale jest ich za wiele. Na pewno warto zapamiętać sobie myśli Leszka Kołakowskiego czy Isaaca Singera. Ten ostatni powiedział właśnie, że "Strumień świadomości często staje się oczywisty, a przez to nudny". Istotne są zdarzenia i sytuacje, czego dowodem jest na przykład Biblia, z której, jak mówi Singer, nie dowiadujemy się, co ktoś myślał, ale co zrobił.

Szczygieł spisuje więc różne prawdy, do których doszli bohaterowie jego tekstów. Jest wśród nich, oprócz już wspomnianych, m. in. prof. Wiktor Osiatyński, Ilona Felicjańska, pani Monika na wózku inwalidzkim, kasjerka z nocnego sklepu czy elektromonter z Grudziądza.

Niektóre teksty zawarte w "Projekcie: prawda" znałam z Gazety Wyborczej, czytuję kolejne, które ukazują się co tydzień w Dużym Formacie. Może z czasem znów złożą się na książkę.

Komentarze