Mariusz Urbanek "O jednym takim, któremu ukradziono słońce"
Znam Mariusza Urbanka z książek o Brzechwie i Tuwimie, bardzo dobrych, może też tak wysoko ocenionych przeze mnie, bo dotyczących jednych z moich ulubionych twórców.
Tym razem Urbanek, jak zwykle wnikliwie i rzetelnie, napisał o Kornelu Makuszyńskim, a ten nie jest już tak mi bliski. Znam, jak większość, koziołka Matołka, "dwóch, co ukradli księżyc", małpkę Fiki Miki, Adasia Cisowskiego o zdolnościach detektywistycznych. Inne utwory poznałam w wersji filmowej: "Awanturę o Basię" czy "Szaleństwa panny Ewy", o niektórych powieściach i wierszach właśnie się dowiedziałam, np. o "Pieśni o Ojczyźnie", w której autor użył ponoć 296 razy słowa Polska, Polak, polski!
Z książki Urbanka wyłania się postać pisarza kochającego życie i tak też optymistycznie przedstawiającego je w swoich powieściach, człowieka przyjacielskiego, życzliwego bliźniemu, pomagającego w potrzebie.
Jest jednak w tym portrecie pewna rysa, otóż był pan Makuszyński mizoginem! Wystarczy przeczytać tylko niektóre zacytowane wypowiedzi o kobietach, by poczuć do ich autora niechęć (delikatnie to określiłam). Podaję przykłady: "Po wielu latach używania rozumu nawet kobieta odróżni kapelusz od dzieła filozoficznego", "Porównywanie kobiety do diabła jest niemądre i niesmaczne. Cóż komu zawinił biedny diabeł?" Autor "Panny z mokrą głową" uważał nawet, że stworzenie kobiety jest "fuszerką Pana Boga"! Gdy mu zarzucano niechęć do wszystkich kobiet, zaprzeczał, twierdząc, że niektóre przecież lubi. Myślał może o swoich dwóch żonach!
Jeszcze jedna rysa na wizerunku Makuszyńskiego ujawnia się w rozdziale pt. "Żydki, żydy, żydzięta" i ten tytuł mówi już wiele o jego stosunku do Żydów. Urbanek stara się zestawić jego antysemickie wypowiedzi z ogólną tendencją na ten temat w II RP i trochę je łagodzić, ale podawane przykłady, zwłaszcza felietony z Zakopanego i Sopotu o inwazji Żydów na te miasta pokazują wyraźnie niechęć do tego narodu. Pisze Makuszyński: "Żeby odpocząć od zażydzonego Sopotu i nadyszeć się ojczyzną, trzeba wybrać się do polskiej Gdyni".
Stracił pisarz w moich oczach, ale książkę Mariusza Urbanka polecam. Można się z niej dowiedzieć bardzo wiele o życiu i twórczości pisarza, o jego pasji do brydża, kontaktach towarzyskich, barwnych latach międzywojennych i trudach ostatnich lat, gdy jego książki uznano za "ideologicznie szkodliwe".
Tym razem Urbanek, jak zwykle wnikliwie i rzetelnie, napisał o Kornelu Makuszyńskim, a ten nie jest już tak mi bliski. Znam, jak większość, koziołka Matołka, "dwóch, co ukradli księżyc", małpkę Fiki Miki, Adasia Cisowskiego o zdolnościach detektywistycznych. Inne utwory poznałam w wersji filmowej: "Awanturę o Basię" czy "Szaleństwa panny Ewy", o niektórych powieściach i wierszach właśnie się dowiedziałam, np. o "Pieśni o Ojczyźnie", w której autor użył ponoć 296 razy słowa Polska, Polak, polski!
Z książki Urbanka wyłania się postać pisarza kochającego życie i tak też optymistycznie przedstawiającego je w swoich powieściach, człowieka przyjacielskiego, życzliwego bliźniemu, pomagającego w potrzebie.
Jest jednak w tym portrecie pewna rysa, otóż był pan Makuszyński mizoginem! Wystarczy przeczytać tylko niektóre zacytowane wypowiedzi o kobietach, by poczuć do ich autora niechęć (delikatnie to określiłam). Podaję przykłady: "Po wielu latach używania rozumu nawet kobieta odróżni kapelusz od dzieła filozoficznego", "Porównywanie kobiety do diabła jest niemądre i niesmaczne. Cóż komu zawinił biedny diabeł?" Autor "Panny z mokrą głową" uważał nawet, że stworzenie kobiety jest "fuszerką Pana Boga"! Gdy mu zarzucano niechęć do wszystkich kobiet, zaprzeczał, twierdząc, że niektóre przecież lubi. Myślał może o swoich dwóch żonach!
Jeszcze jedna rysa na wizerunku Makuszyńskiego ujawnia się w rozdziale pt. "Żydki, żydy, żydzięta" i ten tytuł mówi już wiele o jego stosunku do Żydów. Urbanek stara się zestawić jego antysemickie wypowiedzi z ogólną tendencją na ten temat w II RP i trochę je łagodzić, ale podawane przykłady, zwłaszcza felietony z Zakopanego i Sopotu o inwazji Żydów na te miasta pokazują wyraźnie niechęć do tego narodu. Pisze Makuszyński: "Żeby odpocząć od zażydzonego Sopotu i nadyszeć się ojczyzną, trzeba wybrać się do polskiej Gdyni".
Stracił pisarz w moich oczach, ale książkę Mariusza Urbanka polecam. Można się z niej dowiedzieć bardzo wiele o życiu i twórczości pisarza, o jego pasji do brydża, kontaktach towarzyskich, barwnych latach międzywojennych i trudach ostatnich lat, gdy jego książki uznano za "ideologicznie szkodliwe".
Komentarze
Prześlij komentarz