Andrzej Bart - "Don Juan raz jeszcze"

W połowie grudnia 1506 roku z klasztoru Miraflores w hiszpańskiej Kastylii wyruszył kondukt z ciałem króla Filipa I Pięknego. Mimo iż zmarł on 25 września, jego żona Joanna rozkazała wydobyć zwłoki z prowizorycznego grobowca i ruszyła do Grenady, zatrzymując się w kościołach i klasztorach. Zazdrosna wdowa zakazała kobietom udziału w orszaku, nawet zakonnice nie mogły zbliżać się do trumny. Rozmawiała z trupem i tuliła go do siebie. Zyskała przydomek Joanna Szalona.

Taki jest kontekst historyczny powieści Andrzeja Barta, cała reszta to już zmyślenie autora. Zanim więc czytelnik „dołączy” do konduktu, będzie miał okazję „uczestniczyć” w swoistym castingu zorganizowanym przez Tajną Radę Sześciu w Watykanie. Ma on wyłonić spośród mnichów kandydata, który odwiódłby Joannę Kastylijską od pomysłu dalszej wędrówki z trupem męża. Zwycięzcą okaże się Juan de Valesco pokutujący w klasztorze za swe grzeszne życie. Czy powiedzie się jego ostatnia misja? Tego nie mogę zdradzić. Jest wszak w powieści ktoś, kto nieustannie kieruje czytelnikiem. To narrator, „panoszący się” niesamowicie, znający nawet fakty, których nie ma w książce. Wie, jakie są losy bohaterów, teraz i potem, podaje źródła, gdzie o nich pisano. Jednocześnie sam zdaje dokładnie sprawę ze swojego udziału w tworzeniu fabuły. Sporadycznie przyznaje się do niewiedzy, „nie chcąc rozbudzać niepotrzebnej nadziei na wszechwiedzę”. Można odnieść wrażenie, że bawi się z czytelnikiem, tryska humorem, ironicznie i dowcipnie relacjonuje zdarzenia z początku XVI wieku.

A w orszaku Joanny Kastylijskiej sporo się dzieje. Dołącza do niego specjalny wysłannik papieża Diego Herrera z don Juanem, urodziwa Maria, córka margrabiego Gonsalvo, w przebraniu męskim. Jest tam już Woodward, poseł Henryka, króla Anglii zainteresowanego małżeństwem z  królową Kastylii. Są inkwizytorzy: Quint, Barrionuevo i sam Generalny Inkwizytor Diego de Deza. Ten ostatni będzie bohaterem niesamowitej sceny w Białych Lochach, gdzie sądu nad nim podejmie się gospodarz zamku Gaspar Le Ferron, barwna i wyrazista postać.

Naprawdę trudno oderwać się od czytania, powieść fascynuje, oczarowuje i uwodzi. Liczne rozmowy przy stole intrygują, pozwalając śledzić zabiegi dyplomatyczne bohaterów mających różne interesy w swej misji towarzyszenia królowej. Oprócz rozmów przy stole toczą się dyskusje na uboczu, spory w sprawach dotyczących roli Kościoła, papieża, poczynań inkwizytorów. Wiele z nich brzmi aktualnie, mimo że akcja powieści osadzona jest przecież w XVI wieku.

Przeplatają się wątki: polityczny, sensacyjny, miłosny, a nawet kryminalny. Mamy więc morderstwo, pojedynek, wielką miłość, pracownię alchemika Prelatusa i zaawansowane prace nad eliksirem życia.
 Narrator ostrzega przed pechowym trzynastym rozdziałem, a w czternastym, kończąc powieść, chyba sobie trochę żartuje z czytelnika, a może i kpi z niego. Jest to oczywiście sympatyczne „mrugnięcie okiem” w stronę tych, którzy „wyruszyli” z orszakiem Joanny Kastylijskiej. Zapewniam, że naprawdę warto przeczytać powieść „Don Juan raz jeszcze”, a potem sięgnąć po „Rewers”, „Fabrykę muchołapek” czy „Rien ne va plus”.



Komentarze