Jakub Żulczyk - "Wzgórze Psów"
Powieść
Jakuba Żulczyka niepokoi od pierwszej strony i konsekwentnie wciąga w swój
mroczny świat aż do 862 strony. Pisarz buduje napięcie, wplatając w zdarzenia
teraźniejsze, wspomnienia z przeszłości. Swoje licealne lata i pierwszą miłość
przypomina jeden z głównych bohaterów Mikołaj Głowacki. Były narkoman, który
wyszedł z nałogu dzięki dziennikarce Justynie, poślubionej później, wraca wraz
z żoną do rodzinnego domu w Zyborku na Mazurach, by tam przeczekać trudny finansowo
czas. Wierzą, że opuszczają Warszawę tylko na kilka miesięcy.
W dużym domu
Głowackich rządzi ojciec. To były alkoholik, który po śmierci żony przestał pić
i ożenił się powtórnie. Oprócz dwóch synów z pierwszego małżeństwa ma
bliźnięta, Joasię i Jasia, ze związku z Agatą. Tomasz Głowacki prowadzi
piekarnię, rozdaje chleb ubogim, pomaga potrzebującym. Walczy z
małomiasteczkowymi układami, organizuje referendum, by odwołać panią burmistrz
uwikłaną w mafijne interesy. Ma poważanie w prowincjonalnym Zyborku.
Piękna
postać, chciałoby się rzec. Otóż, nie do końca, u Żulczyka tak nie ma. Pisarz
zwodzi czytelnika, każąc mu nie przywiązywać się za bardzo do nakreślonych
przez niego wizerunków bohaterów, bo za chwilę może się tu coś zmienić.
Atmosfera
gęstnieje coraz bardziej, z miasteczka znikają kolejne osoby. Wszystko wskazuje
na udział struktur mafijnych na czele z tajemniczym Kaltem, w tle pojawiają się
też Cyganie. Ktoś podpala dom i samochód Tomasza Głowackiego. Policja, też na
usługach mafii, prowadzi śledztwo.
Wraca
jednocześnie sprawa sprzed lat, gdy zgwałcona i zamordowana została pierwsza
dziewczyna Mikołaja, Daria Burczyk. Winnego osądzono i zamknięto w szpitalu
psychiatrycznym. Młody Głowacki pamięta doskonale te zdarzenia mające miejsce w
czasie pożegnalnej imprezy w okolicach zamykanego właśnie pubu Brama. Wciąż ma
w uszach słowa piosenki śpiewanej przez lidera zespołu 17 Sekund: „Samochód
wszedł w zakręt mimo wyłączonych świateł…”
Nie będę
dalej analizować kolejnych zdarzeń i wątków, bo jest ich w tej obszernej
powieści bardzo wiele i oczywiście nie chciałabym w żaden sposób odkryć jakichś
tajemnic. Uważam, że jest to książka naprawdę
godna uwagi. Młody pisarz (rocznik 1983) świetnie oddał klimat małego
prowincjonalnego Zyborka, gdzie wciąż słychać szczekanie psów, upadł PGR, nie
ma w sumie perspektyw życiowych, a dużo osób wyjechało do Warszawy czy za
granicę.
Tym, co może
budzić u niektórych czytelników pewnie opory, jest język powieści najeżony
wulgaryzmami, ostry i dosadny. Jednak jest tutaj absolutnie na swoim miejscu.
Przekleństwa, piwo, dyskoteki, bójki to przecież w wielu miejscach powszechny
sposób na nudę. Wulgaryzmy słyszy się zewsząd, nie tylko na ulicy.
Ciekawa jest
też konstrukcja powieści, cztery części zatytułowane słowami modlitwy „Od
powietrza, głodu, ognia i wojny zachowaj nas Panie” i sposób prowadzenia
narracji; pierwszoosobowa przechodzi niekiedy w drugoosobową, by sporadycznie
oddać głos narratorowi wszechwiedzącemu.
W mrocznym
trillerze „Wzgórze Psów” można również znaleźć wiele ciekawych przemyśleń na
temat zła, sprawiedliwości, zbrodni, kary i winy. Nie należy zrażać się
objętością książki, naprawdę czyta się ją bardzo dobrze, ale lekko oczywiście
nie jest. To mądra i wartościowa, choć gorzka powieść, która mówi sporo o nas
samych, o naszych Zyborkach, o Polsce.
Komentarze
Prześlij komentarz