Jurij Andruchowycz - "Diabeł tkwi w serze"


Z twórczością Jurija Andruchowycza zetknęłam się w 2013 roku, przeczytałam wtedy jego powieść „Dwanaście kręgów”. Bardzo mi się podobało to splecenie świata realnego z wizjami sennymi, zainteresowałam się też sylwetką poety łemkowskiego Bohdana Ihora Antonycza, o którym jest w niej mowa.

Nazwisko Andruchowycza spotykałam potem w książkach czy wywiadach z Andrzejem Stasiukiem. Wreszcie po długiej przerwie sięgnęłam teraz do esejów o intrygującym tytule „Diabeł tkwi w serze”. Wyjaśnienie znajdzie się dopiero w przedostatnim tekście „Szwajcarska Szwajcaria” czwartej części książki zatytułowanym nostalgicznie „Te czasy już nie wrócą”.

Całość to niezwykle interesujące rozważania i refleksje na temat Europy, Unii Europejskiej, Ukrainy, postrzegania tego kraju przez inne, w tym oczywiście Polskę. Rzetelnie, czasem ironicznie i z humorem opisuje autor swój kraj, podkreśla swoje przywiązanie do niego, patriotyzm, a jednocześnie nie unika spraw trudnych. Pisze o masowej emigracji Ukraińców, o historycznych, wciąż bolesnych, relacjach z Polską.

Jest tu także spojrzenie na Europę Zachodnią, refleksje związane z podróżami do Niemiec i Szwajcarii. Bardzo podobały mi się fragmenty wykładu wygłoszonego na Uniwersytecie Cambridge na temat roli pisarza ukraińskiego, wynotowałam sobie z niego ciekawe zdanie o czasie: „A czas dla mnie był i wciąż jest jednym z głównych bohaterów istnienia”.

Sporo tu także o fascynacjach czytelniczych Andruchowycza, o dzielonym z ojcem uwielbieniu dla „Przygód dobrego wojaka Szwejka”, o książce Wojciecha Tochmana „Jakbyś kamień jadła”. Wynotowałam sobie kilka tytułów, przekonana rekomendacją autora, który jednakże zaznacza, że „ z biegiem lat większą przyjemność sprawia mu nie czytanie, a słuchanie”.
Bardzo polecam tę książkę, sama zaś poszukam w bibliotece kolejnego tytułu autorstwa Jurija Andruchowycza.

Komentarze

  1. Chętnie bym przeczytała, szczególnie o tych podróżach do Niemiec i Szwajcarii!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz