Szczepan Twardoch - "Drach"
„Drach” to śląska saga rodziny Magnorów i Gemanderów autorstwa pisarza związanego z tym regionem miejscem urodzenia i zamieszkania. Żernica i Pilchowice to miejsca, jedne z wielu, powieściowej akcji pokazane na mapie znajdującej się w książce. Obok funkcjonujących obecnie nazw są te z przeszłości. Obrazują one burzliwą historię tych ziem, ścieranie się wpływów niemieckich i polskich.
Tym celom
służy też wprowadzenie różnych odmian gwary śląskiej i języka niemieckiego. Nie
znajdziemy przypisów, sami musimy sobie radzić ze zrozumieniem zdań, choć
najczęściej nie ma z tym problemów, bo wynika to z kontekstu.
Kolejna
trudność, z którą trzeba się mierzyć podczas czytania, to przemieszanie czasów,
każdy rozdział zaczyna się ciągiem dat, czasem odległych o 100 lat. Akcja
głównie jednak dotyczy wieku XX; pierwsza i druga wojna światowa, powstania
śląskie, codzienne życie mieszkańców Śląska; rodziny Magnorów, ich potomków i
sąsiadów.
W tym, z
pozoru, chaosie czasów, nazw, zdarzeń jest ktoś, kto wszystko wie, zna losy
przeszłe, teraźniejsze i przyszłe, wszystko pamięta i widzi, choć nie zawsze
rozumie. To narrator, drach – po śląsku latawiec, ale tu może bardziej w
znaczeniu drakan, z gr. bystrooki, potwór, przed którym nikt i nic się nie
ukryje. Latawiec to też taki trochę z wyglądu smok, wąż; gdy uważnie przyjrzymy
się okładce, to pomiędzy dwoma twarzami dostrzeżemy dwa złączone ze sobą węże.
A jednak drach kieruje naszą uwagę raczej ku ziemi nie niebu. Mówi: „Wszyscy ze
mnie i we mnie” czy „z daleka czuję ich lekkie rozpuszczone we mnie ciała”.
Ciała swoich
towarzyszy ginących pod Verdun i w innych potyczkach pierwszej wojny światowej
widzi Josef Magnor, mając „usta pełne rudego błota”. Te przejmujące obrazy
okopów, walk z użyciem gazów bojowych zostają w pamięci na długo. Podobnie jak
sceny na dziedzińcu szpitala psychiatrycznego, porachunki w Schonwaldzie po
zabójstwie Augusta Lomani i wiele innych.
Twardoch
przeplata losy bohaterów, dla stworzonego przez niego narratora wszystko jest
właściwie „teraz”. Mamy obok siebie zdania: „Josef biegnie dalej. Nikodem śpi
na kanapie”. Zdarzenia te dzieli prawie siedemdziesiąt lat, a Nikodem nigdy nie
poznał swojego pradziadka i jego tragicznego losu, choć w jakiś sposób prawnuk
Josefa podzieli jego los.
Autor
podkreśla poprzez postać starego Pindura łączność człowieka z naturą, z ziemią.
Pindur mówi ośmioletniemu Zefikowi, że „drzewo, człowiek, sarna, kamień, to
samo”. Wszystko przemija, gdzieś w archiwach pozostają nazwiska, których nikt
po latach nie łączy z człowiekiem. „Takie je to nasze żywobyci na tyj ziymie”.
Powieść
Twardocha to nie jest łatwa i przyjemna lektura, podobnie zresztą jak i jego
wcześniejsze, począwszy od debiutanckiego „Wiecznego Grunwaldu” poprzez „Króla”
czy „Królestwo”. Trzeba polubić ten rodzaj pisarstwa nieupiększającego rzeczywistości,
mówiącego o mrocznych stronach ludzkiej duszy, wydobywającego złe emocje i
instynkty, pokazującego, że dobra jest jednak mniej. Ja lubię. „Drach” to wg
mnie kolejna ważna i znakomita powieść Szczepana Twardocha. To nie tylko saga
śląska, to książka o uniwersalnym przesłaniu, mądra i skłaniająca do refleksji.
Trzeba koniecznie ją przeczytać.
Czekamy na nową jego powieść. Wszystkie dzięki Tobie chłonę!
OdpowiedzUsuń