Zbigniew Rokita - "Odrzania. Podróż po Ziemiach Odzyskanych"

Po opowieści o Górnym Śląsku, za którą Zbigniew Rokita dostał nagrodę Nike i która bardzo mi się podobała, ruszyłam z autorem na "Ziemie Odzyskane" nazwane przez niego Odrzanią. Zaznacza, że stosuje tę nazwę, choć np. Olsztyn czy Gdańsk "wcale nad żadną Odrą nie leżą".
Bardzo ciekawa to podróż, tym bardziej że nie znam za bardzo tych okolic, ot trochę przy okazji jakichś krótkich pobytów tam.

Zaczyna się od rysu historycznego i roku 1945, bo wtedy Odrzania zaistniała. Rokita sięga do źródeł, wspomaga się wieloma rozmowami z historykami badającymi temat, z mieszkańcami tych ziem. Obala mity związane z silnym słowiańskim ich pochodzeniem. Pisze sporo o obawach osadników związanych z ewentualnym powrotem Niemców.

Pokazuje, jak na przestrzeni lat zmienia się postrzeganie "Ziem Odzyskanych", jak stopniowo następuje zainteresowanie latami poprzedzającymi II wojnę światową, ludźmi, którzy tu mieszkali, ich losami, architekturą miejsc.

Podoba mi się włączanie osobistych refleksji Rokity, sięganie po przykłady losów własnej rodziny, zastanawianie się nad "własną pamięcią" przywiezioną przez osadników i zastępowaniem jej przez tę zaproponowaną przez władzę ludową.
Jest tych tematów wiele i sam autor przyznaje, że nie bardzo wie, co ma z nimi zrobić: "To puzzle, które nie wiem, gdzie włożyć".
Zaznacza, że "najtrudniej jest być historykiem teraźniejszości".
W książce znalazły się czarno - białe zdjęcia, dawne i współczesne, i mapy ze zmianami terytorialnymi po II wojnie światowej.

Bardzo dobrze czytało mi się tę książkę; to z pewnością zasługa swobodnego, nieco gawędziarskiego stylu jej autora. Miałam wrażenie zasiadania z nim i jego kolejnymi rozmówcami przy kawiarnianych stolikach, w mieszkaniach, przy barszczyku i krokietach czy pobytu na "hałdzie niemieckich nagrobków".

Bardzo polecam ten, jak głosi napis na okładce, "włóczęgowski poemat reporterski". Warto powłóczyć się ze Zbigniewem Rokitą po Poniemiecczyźnie.

Komentarze