Zośka Papużanka - "On"

Słowo śpik zawsze kojarzyło mi się z sennością, z książki Papużanki poznałam jego regionalne znaczenie, z którym zetknęłam się po raz pierwszy. To raczej obrzydliwe przezwisko głównego bohatera; wolałam o nim myśleć po prostu "on", tak jak w tytule.
Kim jest tytułowy "On"? To ktoś inny, wyobcowany, nienormalny, znacznie odstający od powszechnie przyjętych norm, przegrany jak bohaterowie wielu szkolnych lektur.

Świetne są w powieści te właśnie fragmenty, które odnoszą się do omawianych w szkole lektur, pokazują sposób ich interpretowania przez nauczycieli, to dyktowanie do zeszytów, jak należy widzieć danego bohatera i ewentualnie utożsamiać się z nim.

Bardzo realistycznie przedstawiła Papużanka lata osiemdziesiąte i życie rodziny, w której jeden z synów nie spełnia oczekiwanych nadziei, jest jedynie źródłem wstydu dla matki ciągle wzywanej z jego powodu do szkoły. Ona jednak kocha go bezwarunkowo i stara się chronić. Ta matczyna miłość pięknie została pokazana przez autorkę. Ojciec jest mało obecny, bo pracuje "na hucie", od czasu do czasu aktywizuje się, wymierzając pasem "sprawiedliwe" kary.

Bardzo ciekawy jest w powieści sposób narracji, obok narratora w trzeciej osobie pojawia się i ten, a właściwie ta, w pierwszej osobie. Jest nią koleżanka Śpika ze szkoły - a może to autorka książki; wiele na to wskazuje. Na uwagę zasługuje też język, choć dla mnie trochę za dużo tu powtórzeń, wyliczanek i tasiemcowych zdań. Surrealistyczne sceny z nocnego tramwaju nie bardzo mnie przekonują, trudno mi odnaleźć ich ukryty sens i wymowę. Owszem, tramwaje są tu istotne, bohater bardzo je lubi i doskonale zna ich rozkłady jazdy, zostanie nawet motorniczym. Jednak tramwaj z Sartrem, Leninem i innymi bohaterami literackimi i filmowymi? Jakoś to do mnie nie przemawia.

Wspomnę jeszcze o Głównym Dyspozytorze Ruchu, to ciekawe określenie Boga, ładnie współgrające z zainteresowaniami chłopca.

W sumie chwalę drugą powieść Zośki Papużanki, choć przyznam, że wolę jej "Szopkę" z mistrzowskim językiem i dowcipem. "On" to raczej smutna refleksja nad innością, którą często trudno zaakceptować, nie tylko otoczeniu, często nawet najbliższym.


Komentarze