Majgul Axelsson - "Ja nie jestem Miriam"


Majgul Axelsson zaliczam do moich ulubionych pisarek. Jej książki podejmują trudne tematy i są bolesne. Autorka uważa, że „szkoda czasu na pisanie o rzeczach, które nie są ważne. Z kolei sprawy ważne zwykle są w jakiś sposób bolesne”. Zatem trzeba się przygotować na to, że lektura jej powieści nie będzie relaksująca. Trzeba będzie się zmierzyć ze smutkiem, lękiem, czasem nawet rozpaczą, które są udziałem stworzonych przez nią bohaterów. Te uczucia przechodzą i na czytelnika. Pamiętam dojmujący smutek, który czułam, czytając „Dom Augusty”.
W przypadku „Ja nie jestem Miriam” moje odczucia są jeszcze silniejsze, tematyka bowiem dotyczy II wojny światowej, obozów w Auschwitz i Ravensbruck, ukrywania przez główną bohaterkę swej romskiej tożsamości.

Jak zwykle u Axelsson zaburzona jest chronologia zdarzeń. Poznajemy najpierw osiemdziesięciopięcioletnią Miriam Adolfsson w dniu jej urodzin, rodzina daje jej w prezencie romską bransoletkę. Zaczynają powracać wspomnienia, przeplatają się one jednak ze współczesnością. Miriam cofa się w czasie o sześćdziesiąt osiem, a może i więcej lat, gdy była Maliką, miała braciszka Didiego, kuzynkę Anuszę, ojca, dziadka, rodzinę. Pewnego dnia wszystko to runie, skończy się beztroski czas dzieciństwa. Nadejdzie wojenna, obozowa rzeczywistość, trudne do wyobrażenia dni głodu, strachu, upokorzenia.

Malika stanie się Miriam Goldberg i nie zrezygnuje nigdy ze swej nowej żydowskiej tożsamości. Po wojnie trafi do Szwecji i tam, po zajściach ulicznych w miasteczku Jonkoping, upewni się, że nie powinna nikomu zdradzić, że jest Cyganką, nawet najbliższym. Wie, że mogłaby być wtedy odtrącona, a pragnie przede wszystkim zachować to spokojne, dobre życie, które prowadzi u boku męża Olofa, syna Thomasa i jego rodziny.

Stopniowo poznajemy obozowe przeżycia bohaterki i jej losy po dostaniu się do Szwecji. Straszne doświadczenia w Auschwitz i Ravensbruck są nieco łagodzone przez opisy wspierania się przez więźniarki. Zapadają w pamięci  obrazy dzielenia się jednym jabłkiem,  rozmowy o przyszłości, pomoc w najcięższych chwilach. Piękna postać Else opiekującej się Miriam jak własną córką pozwala wierzyć, że i w tych nieludzkich czasach można było zachować człowieczeństwo.
W Szwecji Miriam też spotka ludzi, którzy pozwolą jej uwierzyć w przyszłość. Najpierw będzie to Hanna, potem Olof i  jego maleńki synek, dla którego stanie się mamą. Gdy Thomas założy rodzinę, Miriam zyska jeszcze synową Katarinę, wnuczkę Camillę, pojawi się też mały Sixten.

Osiemdziesięciopięcioletnia Miriam pozwoli sobie wreszcie na szczerość, to wnuczce będzie mogła opowiedzieć o swoim życiu, o obozach. Camilla wysłucha jej, zada pytania, będzie dociekliwa. Jako przedstawicielka młodego pokolenia nie jest obciążona wojenną pamięcią. Długi spacer po parku będzie dla nich obu bardzo ważny, na pewno wzmocni ich wzajemne uczucia.
Powieść Axelsson, mimo że trudna i bolesna, niesie i optymistyczne przesłanie. Miriam spotka ludzi, którzy ją pokochają, a  ona uwierzy w tę miłość i odwzajemni ją. Będzie bronić swojego nowego życia, bo dla niej jest ono rajem.

Książka „Ja nie jestem Miriam” Majgul Axelsson, autorki, która „nie potrafi pisać tylko dla zabawy”, jest piękna i poruszająca, skłania do wielu przemyśleń.
 Co ciekawe, znalazły się tu polskie akcenty; wśród więźniarek w Ravensbruck było wiele Polek, niektóre też trafiły do Szwecji razem z Miriam. Z kolei jednym z utworów rozpoczynających każdy rozdział jest wiersz Bronisławy Wajs – Papuszy.
Gorąco polecam książki Majgul Axelsson.



Komentarze