Olga Tokarczuk - "Czuły narrator"
"Czuły narrator" to pierwsza książka Olgi Tokarczuk wydana po otrzymaniu Literackiej Nagrody Nobla. Zawiera dwanaście tekstów, w tym słynną mowę noblowską, od której zbiór wziął tytuł. Daje możliwość zagłębienia się w tajniki twórczości pisarki, poznania jej poglądów na temat współczesnego świata czy pierwszych doznań czytelniczych. Znalazły się tu trzy łódzkie wykłady poświęcone w dużej mierze narratorowi, powstawaniu "Ksiąg Jakubowych" i powieści "Prowadź swój pług przez kości umarłych". Niezwykle interesujący jest esej "Kraina Metaksy" dotyczący doznań metafizycznych autorki, uświadamiający nam, że właśnie w tej krainie "światy istnieją poza czasem i poza przestrzenią". To tam możemy "spotkać" bohaterów literackich.
Bardzo podobał mi się tekst przedstawiający krótką historię czytania przyszłej noblistki. Pisze w nim o "cudzie czytania", z którym nawet psychologowie nie potrafią sobie poradzić. Zastanowiło mnie, że owocnie mogą czytać tylko osoby zdrowe psychicznie i jednocześnie uświadomiłam sobie, że faktycznie trudno czytać ze zrozumieniem, gdy dopada nas stres czy chandra. Autorka podkreśla, że literatura daje nam możliwość uczestniczenia w zabawie, życia życiem innych ludzi, kreowania alternatywnych światów. Daje się zauważyć tendencja czytelników do poszukiwania prawdy, stąd wziął się pewnie ostatnimi czasy wielki popyt na reportaże czy biografie, a przecież i tu autorzy mogą "naginać" fakty i przedstawiać swój punkt widzenia.
Dla Olgi Tokarczuk najbliższa jest powieść i zachęca do wielokrotnego powrotu do czytania tej samej książki, co pozwala odkrywać ją na nowo. "Książki zmieniają nas" - pisze, ale i zastanawia się, czy i my, czytając, zmieniamy książkę. Opowiada o swoich w tym zakresie doświadczeniach związanych z "Czarodziejską górą". Warto tu przywołać też jej wcześniejszy esej "Lalka i perła", w którym zafascynowana powieścią Prusa pokazuje ją w nowym świetle.
Wspomniany wcześniej tekst o początkach czytania małej Olgi pozwala "ujrzeć" ją buszującą między półkami biblioteki, w której pracował jej ojciec. Przyznaje się w nim do swojego uzależnienia od czytania, któremu towarzyszyło lizanie słonych figurek z kopalni soli w Wieliczce lub maczanie palca w soli. Po latach odkryła, że uczniowie w jesziwie studiujący Torę tez mieli przed sobą miseczki z solą. Cóż, trochę to dziwne, bo jednak większość osób w czasie czytania lubi podjadać coś słodkiego, a i Olga Tokarczuk w "Domu dziennym, domu nocnym" napisała: "Jaka to rozkosz, jaka słodycz życia - siedzieć w chłodnym domu, pić herbatę, pogryzać ciasto i czytać".
Noblistka, psycholożka z wykształcenia, przypomina też pierwszą lekturę tekstów Freuda, jego metodę pisarską, to, że "szedł za myślą". Podoba jej się, że wiąże ze sobą rzeczy odległe, pokazuje, że świat można oglądać z różnych punktów widzenia, można go też "interpretować w nieskończoność" i nadawać mu różne sensy. To właśnie jest w prozie Tokarczuk, ta, jak to określiła sama w eseju "Psychologia narratora", "droniczna perspektywa" pozwalająca widzieć więcej, "z góry" i "spoglądać poprzez czas". Tak autorka kształtuje swojego narratora, a my mamy tę cudowną możliwość podążania za nim.
Mam takie odczucie, że w tych pięknych i mądrych esejach autorka głosi nieustającą pochwałę literatury i czytania. Przychylam się do przywołanych przez nią słów z "Ksiąg Jakubowych": "...bo, zdaje się, zmarli tracą zdolność czytania; to jeden z najbardziej przykrych skutków śmierci". Póki więc mamy tę możliwość, czytajmy, bo, tu znów zacytuję noblistkę: "...jesteśmy tu po to, żeby czytać".
I ja zagłębiam się już w eseje Olgi Tokarczuk, choć zamiast herbaty mam kawę, ciasteczko się zgadza!
OdpowiedzUsuń