Tomasz Michniewicz - "Chrobot. Życie najzwyklejszych ludzi świata"
Tomasz Michniewicz dedykuje swoją książkę "wszystkim nam" i proponuje siedem historii "najzwyklejszych ludzi świata". Pochodzą oni z różnych stron świata: z Kolumbii, Japonii, Ugandy, Stanów Zjednoczonych, Indii, Finlandii i Zimbabwe. Wymaga od czytelnika uważności, bo losy bohaterów nie są opowiadane osobno, ale przeplatają się ze sobą. Autor zestawia tematycznie poszczególne zagadnienia, pisze np. o dzieciństwie, o nauce, planach na przyszłość, postrzeganiu kobiet w danym społeczeństwie.
Juanita, Kanae, Marggie, Madhuri, Casey, Reilly i Mika - cztery kobiety i trzech mężczyzn. Poznajemy ich życie od dzieciństwa do dorosłości. Czytając, zastanawiamy się, jak nasz los wpisałby się w tę opowieść. Michniewicz w jednym z wywiadów sugeruje, że to czytelnik jest właśnie tym ósmym bohaterem. Możemy się zatem zamyślić nad tym, jak miejsce urodzenia wpływa od razu na nasze życie i determinuje dalszy los, jakie mamy możliwości wyboru swojej drogi.
W książce zwracają uwagę bardzo ciekawie pokazane sylwetki kobiet, silnych, próbujących zmienić coś w przypisanej im przez społeczeństwo roli. Matka Marggie z Ugandy, choć sama skończyła tylko trzy klasy, docenia znaczenie wykształcenia i pracuje całe dnie, by jej dzieci mogły się uczyć. Madhuri z Indii zamiata ulice; po śmierci męża to ona zarabia na utrzymanie rodziny, pragnie, by jej ubogi dom był piękny, "co roku malowany na nowo innym kolorem". Juanita z Kolumbii studiuje, pracuje, śpiewa w zespole. W końcu odnajduje się, zgłębiając tradycje indiańskie i kolumbijską kulturę. Samotny i smutny wydał mi się los Kanae z Japonii, a może po prostu trudno jest mi zrozumieć tę, tak bardzo odmienną od naszej, kulturę i tradycję. Autor przytacza jej motto: "każdy wystający gwóźdź trzeba po prostu wbić i wyrównać".
Jednym z trzech męskich bohaterów opisanych przez Michniewicza jest Casey ze Springfield w stanie Missouri, jego historia trochę burzy moje wyobrażenie wspaniałej Ameryki. Oczyma Mikiego z Finlandii spojrzałam na kraj, w którego języku nie ma, co ciekawe, rozróżnienia płci. Surowe i niebezpieczne zdało mi się życie Reilly'ego z rezerwatu Imire w Zimbabwe. Podziwiałam jego wkład w ratowanie zwierząt.
Poznając losy siedmiorga bohaterów, patrzyłam na świat, z którego pochodzą, ich oczyma; to nie było turystyczne spojrzenie, to próba wniknięcia w daną im rzeczywistość, ich problemy, chęć zmiany, polepszenia swojego losu. Michniewicz pokazuje te cudze losy, zwracając jednocześnie uwagę na szereg wciąż nierozwiązanych problemów związanych z pomocą głodującej Afryce, wolontariatem, wyzyskiem ze strony koncernów farmaceutycznych czy odzieżowych, rasizm, głód, biedę, imigrantów.
Czytałam ten reportaż, trochę przypominający świetny "Głód" Caparrosa, i znów stawiałam sobie pytanie, co możemy (co ja mogę) zrobić. Świat się bardzo zmienia, wciąż przybywa rzeczy, które chcemy mieć - bo tanio, bo promocja. Kupimy, potem wyrzucimy - znów przybędzie śmieci. Autor wymienia np. "wieszak na banany, bibeloty, naklejki, pudełka, pudełeczka, dwadzieścia par butów..." "A gdybyśmy tak kupowali tylko rzeczy, które naprawdę są nam potrzebne?" - pyta Michniewicz. Sam, w wywiadach, przyznaje, że ma mało rzeczy. "Wszyscy jesteśmy lekarstwem" - to też jego słowa z "Chrobotu". Drobnymi krokami możemy dokonywać zmian w swoich przyzwyczajeniach, ograniczyć wygodnictwo i egocentryzm.
Reportaż Tomasza Michniewicza zmusza do refleksji, każe zastanowić się nad kondycją współczesnego świata. Bardzo polecam.
Dziękuję. Na pewno sięgnę po tę książkę!
OdpowiedzUsuń