"Amazonia" w reżyserii Bodo Koxa w Teatrze Telewizji


W poniedziałkowy wieczór 16 marca szumnie zapowiadana premiera: „Amazonia” Michała Walczaka w reżyserii Bodo Koxa. Wreszcie coś nowego, bo ostatnio były same powtórki. W piątkowej Gazecie Wyborczej krótki wywiad z reżyserem. Uważany za ikonę offu Bodo Kox zapowiada komedię rozgrywającą się w środowisku aktorów teatralnych i telewizyjnych. Ma być śmiesznie, ale i refleksyjnie.

Siadam wygodnie przed ekranem , gong, i przedstawienie się zaczyna. Dwoje  młodych zakochanych aktorów Aneta i Mundek spiera się o to, co wybrać: własne ambicje zawodowe, wierność ideałom czy komercja: seriale i reklama. Wokół tego dylematu toczy się spektakl. Aneta wygrywa casting na rolę Klaudii w serialu. Mundek, grając chwilowo w reklamie, pozna Frankę i jej guru, szalonego reżysera Jurka, który tworzy teatr offowy.

W przedstawieniu zaczynają się przeplatać dwa światy. Mundek i Aneta oddalają się od siebie. On gra w teatrze eksperymentalnym, ona w serialu jako Klaudia u boku Huberta pod czujnym i dominującym okiem reżysera Mańka. W scenach serialowych kolorowo i błyszcząco, miłość jak z bajki, choroba (podnosi oglądalność) i wymarzona Amazonia, egzotyczna przygoda i przeżycie czegoś ekscytującego.

Próby teatru offowego utrzymane w stonowanych szarych barwach. Apokalipsa współczesna odniesie jednak sukces, a dwaj reżyserzy spotkają się przy piwie.

Muszę przyznać, że tekst Michała Walczaka nie jest szczególnie odkrywczy. Wpisuje się w nurt dyskusji o roli teatru, aktora, telewizji. Pokazuje miałkość serialowych produkcji. Zestawia komercję z próbą tworzenia czegoś ambitnego. Stawia pytanie: pieniądze, serial i reklama czy teatr, wierność ideałom wyniesionym ze szkoły teatralnej i klepanie biedy.

Uważam jednak, że mimo dość oczywistych dylematów udało się twórcom spektaklu pokazać bardzo ciekawie i zabawnie środowisko artystyczne. Bardzo podobała mi się gra aktorów. Świetny Marcin Dorociński w roli reżysera serialu z wdziękiem przeklinający, ale tylko „kuśwa”, bo Kox  wyjaśniał, że nie mógł użyć przekleństw. Dość ekscentrycznie ubrany, z kitką na czubku głowy, wciąż żalący się na swój los; trzy rodziny na utrzymaniu, w tym piątka dzieci.

Znakomity Adam Woronowicz jako reżyser teatru offowego w czarnym golfie, mistrz improwizacji, którą, jak mówi, lubią Polacy. W jego sztuce też będzie akcent egzotyczny – Indianie w oddali, no i fajka z Amazonii wypalona wspólnie z aktorami. Młodzi, Jakub Gierszal i Klara Bielawka, także bardzo dobrzy. Szczególnie podobali mi się w rolach reklamowego kufla i pizzy.
Aleksandra Domańska jako Aneta i serialowa Klaudia błyszczy (w sensie dosłownym też – biżuteria) i pięknie uwodzi przystojnego Lesława Żurka. Brawa także dla niego.

Pochwaliłam wszystkich grających, bo sądzę, że na to zasługują. Uważam przedstawienie za udane i myślę, że Bodo Kox wypadł bardzo dobrze jako debiutujący reżyser. W wywiadzie  stwierdza, że podobała mu się taka praca, ale ważny jest dla niego tekst, i „ nie każdego przedstawienia by się podjął, bo jest za głupi”.

Oj, panie reżyserze, chyba Pan dla siebie zbyt surowy. Mnie się bardzo podobało i czekam na kolejne Pana spektakle.

Komentarze