Italo Calvino - "Jeśli zimową nocą podróżny"
Zgodnie ze wskazaniami podanymi na początku pierwszego rozdziału "rozluźniłam się, wytężyłam uwagę, oddaliłam od siebie każdą inną myśl". Takich poleceń było więcej i to już przychylnie usposobiło mnie do czytania, bo zanosiło się na swoisty dialog między autorem (narratorem?) a czytelnikiem. Jak przewidywał ten "osobnik", powieść "zbiła mnie z tropu", ale stopniowo "spostrzegłam, że książkę daje się czytać".
Przyznaję, że były momenty irytacji, gdy wydawało mi się, że nie dam rady kontynuować lektury. Jednak szybko ustępowały one ciekawości, co też autor ma dalej do zaproponowania i jak ta cała zabawa się skończy. To jest bowiem rodzaj pewnej zabawy z czytelnikiem, który staje się bohaterem tej opowieści, a właściwie z Czytelnikiem i z Czytelniczką.
"Literacka mistyfikacja"; to określenie Anny Wasilewskiej w słowie "Od tłumacza". Nie przeczytałam tego wcześniej, dopiero gdy skończyłam książkę. Z pewnością wyjaśniła mi pewnie kwestie, bo sama nie potrafiłam tu rozpoznać wszystkich tropów, zwłaszcza że to moja pierwsza powieść Calvino.
Lubię, gdy autorzy proponują mi odejście od tradycyjnego ujęcia narratora, najczęściej w pierwszej czy trzeciej osobie. Bardzo podoba mi się, gdy narrator "panoszy się" i zdaje dokładnie sprawę ze swego udziału w tworzeniu fabuły, jak np. u Barta w "Don Juanie raz jeszcze". Urzekła mnie proza Cabre, który w jednym zdaniu łączy różne narracje i czasy.
Z kolei Olga Tokarczuk od "Domu dziennego, domu nocnego" zaczęła, jak pisze w eseju "Psychologia narratora", spontanicznie "ćwiczenia z narratora".
Piszę o tym, by podkreślić, że książka Calvino ukazała się w 1979 roku, kiedy, zdaje się, różne tego typu eksperymenty literackie były raczej rzadkością. Określa się ją "jako jedną z najbardziej oryginalnych powieści XX wieku".
Pomysł, by w jednej książce zawrzeć dziesięć początkowych rozdziałów różnych powieści, które kończą się w momencie, gdy chce się poznać ciąg dalszy, jest przewrotny i wystawia czytelnika na ciężką próbę.
Niektóre z nich bardzo mnie zainteresowały, np. "Poza osadą Malbork" czy "Wokół pustego grobu", a tu po kilku stronach koniec i ciąg dalszy nie nastąpił.
Wybaczam jednak autorowi, bo zachwycił mnie pięknym językiem i mnóstwem zdań o książkach i czytaniu., o bibliotekach. Wspaniały rozdział jedenasty mogłabym w całości przepisać, bo tyle w nim trafnych spostrzeżeń i rozważań poświęconych lekturze. Mogę powtórzyć za jednym z czytelników rozmawiających w bibliotece, właśnie w rozdziale jedenastym: "moja lektura nigdy nie dobiega końca: czytam i wciąż odczytuję ponownie, szukając potwierdzenia każdego nowego odkrycia pomiędzy wierszami".
Tak, myślę, należałoby zrobić z powieścią Italo Calvino; wracać do niej i szukać nowych, jeszcze nieodkrytych treści "pomiędzy wierszami".
Bardzo polecam.
Komentarze
Prześlij komentarz