Wit Szostak - "Cudze słowa"



"Słowa rządzą, żądza słowa zarządza słowotwórstwem". Słowa, cudze słowa, dają nam portret Benedykta. On sam nie zabiera głosu. Mówi o nim naprzemiennie siedem osób. Jaki był, kim był, któreś z nich znało go lepiej niż inni?

Czytam i widzę rozbieżności, poznaję go oczyma ojca, przyjaciół, profesora filozofii, kochanek. Szukam, jak i oni, prawdy na jego temat, ale widzę, że trudno o nią, skoro Benedykt mylił tropy, zmyślał, opowiadał nie zawsze swoje życie.
To niezwykła postać; już pierwszym swoim pytaniem zwraca uwagę wykładowcy: "...czy to my żyjemy życie, czy raczej życie żyje nas".

Pytania, dysputy filozoficzne, odpowiedzi, a raczej po prostu bardziej szukanie ich - środowisko akademickie, relacje mistrz - uczeń. Te zagadnienia przypomniały mi pierwszą powieść Szostaka, którą przeczytałam, czyli "Sto dni bez słońca". Tam jednak było to spojrzenie żartobliwe, nieco prześmiewcze.
"Wielokrotny portret" Benedykta to przywołanie Bartłomieja Chochoła z "Fugi", on też jest po trochu różnymi postaciami.

A jak jest z Benedyktem Rysiem? Student, wędrowiec, właściciel restauracji Isola, znawca smaków i zapachów, przyjaciel; jest szczery, kłamie?
Wiele pytań, wiele słów; ważnych i mniej ważnych; w ostatniej opowieści Weroniki część słów jest przekreślona, ale można je odczytać. Ten zabieg zastosowano i na okładce, ale tu są całkowicie zamazane.

Za narracją trzecioosobową schowa się tylko jedna z siedmiu osób, Jakub. "Trzecia osoba bezpieczna, zasieki gramatyki". Inni wyróżnią się stylem. Mnie szczególnie urzekły słowa Magdaleny, szukającej ich w słownikach, w "Piśmie", u teologów ciała.

Powieść Wita Szostaka uwodzi słowami, grą słów, biblijnymi nawiązaniami. "Żyjąc, tracimy życie" - to zdanie również pobrzmiewa często u Szostaka, kazało mi wrócić myślami do znakomitych esejów Marii Janion czytanych ponad siedem lat temu.
"Cudze słowa" pachną kuchniami Morza Śródziemnego i przywołują krakowskie klimaty.
"Za chwilę ostatnia kropka, koniec opowieści". Trochę mi żal, że już...

Komentarze