Szczepan Twardoch - "Null"
"Wojna nie ma w sobie nic z kobiety" pisała Swietłana Aleksijewicz. W jej książce głos zabierały kobiety, opowiadając o przerażeniu okrucieństwem wojny, ale i o chęci dorównania mężczyznom. Tak było w wielkiej wojnie ojczyźnianej, której kolejne rocznice Rosjanie na czele ze swoim przywódcą co roku hucznie obchodzą. Wydawało się, że, jak napisała Aleksijewicz w zakończeniu książki, "ptaki szybko zapomniały o wojnie", więc może i ludzie poprzestaną na pamięci o niej.
Niestety, jak wiemy, to nie wystarczyło; w 2014 roku zaczęła się wojna w Ukrainie, która przybrała od lutego 2022 roku pełnoskalowy wymiar.
Tej właśnie wojnie poświęca swą powieść Szczepan Twardoch. Tematyka wojenna nie jest mu obca, w większości jego książek pojawiają się odniesienia do I i II wojny światowej.
Pisarz pokazuje wojnę, której przyjrzał się trochę z bliska, jeżdżąc do Ukrainy z pomocą, zawożąc tam tak potrzebną broń czy samochody. Zaznacza jednak, że opisuje postaci i zdarzenia fikcyjne. Można sobie wyobrażać, że rzeczywistość jest znacznie gorsza niż ta powieściowa.
Walczący na froncie żołnierze "nie próbują nawet zrozumieć sensu swej obecności, bo wiedzą, że jej po prostu nie ma".
Główny bohater, Koń, jest z wykształcenia historykiem, sięga czasem w swych rozważaniach do "Iliady", "Wojny peloponeskiej", opowiadania Borgesa "Dom Asteriona" i innych książek, próbując znaleźć analogie z obecną sytuacją.
Jest ochotnikiem z Polski, trwa razem z towarzyszami: Jagodą, Aryjcem, Szczurem, Małpą, Leopardem w zrujnowanej piwnicy udającej schron "na lewym brzegu ojca waszego Dniepru".
Narracja prowadzona jest w drugiej osobie liczby pojedynczej, język obfituje w wulgaryzmy, co jest naturalne. Trudno sobie wyobrazić, by ci, którzy siedzą w błocie, wodzie, kryją się przed atakami dronów, broni kasetowej, granatami, mówili inaczej.
Trwanie "będące połączeniem nudy i niebezpieczeństwa, trwanie w najgorszych niewygodach, w brudzie i zimnie" sprzyja też opowieściom, pokazuje potrzebę bliskości, odpowiedzialności za losy innych. Przypomina mi się jedna z piękniejszych piosenek, będąca wciąż od lat w czołówce Topu Wszech Czasów, "Towarzysze broni" Dire Straits.
Szczepan Twardoch napisał kolejną ważną powieść, czytam wszystkie, bo to jeden z moich ulubionych pisarzy. Tym razem często odkładałam "Nulla", czytałam rozdziałami, by dać wytchnienie emocjom.
Wojna jest tak blisko nas, oglądamy sobie obrazki z niej w telewizji, współczujemy (na pewno? czy wszyscy?).
Zawsze mierziły mnie piosenki, zwłaszcza te nasze, legionowe, ze słowami wielbiącymi wojnę, typu "wojenko, cóżeś ty za pani, że za tobą idą chłopcy malowani", czy "jak to na wojence ładnie, kiedy ułan z konia spadnie". Jakie "ładnie", jacy "malowani", krwią chyba! Brud, zimno, ciągłe zagrożenie życia, rany, kalectwo, gwałty, ruiny, śmierć.
W zakończeniu padają słowa: "nie chcę umrzeć w tym błocie, ilu nas tu zostanie wszystkich nas zabiją".
Przejmująca, niepokojąca, bolesna i ostrzegająca; taka jest powieść "Null".
Komentarze
Prześlij komentarz