Zośka Papużanka - "Żaden koniec"
Zośka
Papużanka ujawnia się w powieści „Żaden koniec” jako narrator wszystkowiedzący
po teatrologii i wyjaśnia, czym jest wodewil. Streszcza „Romans z wodewilu”,
umieszcza kuplety, nowinki kryminalne, fragmenty dramatu, krótki wykład o
dramacie liturgicznym, oddaje głos łyżeczce, podaje przepis na zupę kminkową,
zamieszcza ogłoszenie. Jest zatem różnorodnie gatunkowo, rozdziały są krótkie,
nawet bardzo krótkie, czasem jednozdaniowe.
Na
niektórych stronach pojawia się informacja: „Niczego się nie dowiadujemy”. To
tylko drobny przerywnik, bo naprawdę dowiadujemy się całkiem sporo o pewnej
rodzinie. Musimy tę wiedzę sobie poukładać, autorka nie dba bowiem o
chronologię zdarzeń. Zaczyna od śmierci głównej bohaterki, babci Krystyny, a
potem swobodnie wędruje przez jej życie, dwójki dzieci i wnuków.
A jak to w
rodzinie, nie wszystkie elementy pasują do siebie, czasem, jak pisze Papużanka
na początku powieści, zapodzieje się gdzieś jakiś element, jak to ma miejsce w
układaniu puzzli. Chcielibyśmy, aby było ładnie, miło, czule: „…uroczystości,
prezenty świąteczne, rodzina z rodziną o rodzinie, wszystko bujdy na kiju,
bzdury”.
Krystyna
traci pełną rodzinę w wieku pięciu lat, gdy umiera jej matka, potem wcześnie
zostaje wydana za dużo starszego od niej męża zmarłej siostry. Pojawiają się
dzieci, Marta i Marek, potem zięć i synowa, dwójka wnuków, dla których babcia
to raczej obcy człowiek. „Celebryci kuzynobycia”, jak ich nazywa autorka,
podkreślają brak więzi rodzinnych i dziwactwa babci, która często testuje
granice wytrzymałości członków swej rodziny.
Relacje
rodzinne to częsty temat w literaturze, Zośka Papużanka podjęła go już w
debiutanckiej „Szopce” czy później w „Kąkolu”. Wydawać by się mogło, że trudno
tu napisać coś nowego, odkrywczego, ale przecież literatura wciąż podejmuje w
zasadzie te same tematy, chodzi tylko o sposób opowiadania. W tym zaś autorka
„Przez” jest świetna. Potrafi wciąż zaskakiwać czytelnika. Pisanie, jak
przyznaje w rozmowie z Weroniką Wawrzkowicz, to dla niej wielka frajda. Tym
samym staje się lektura jej powieści dla czytelników.
Nie sposób
się nudzić, gdy trzeba przekierowywać uwagę z bieżących zdarzeń na zagadnienia
gramatyczne, np. użycie form nieosobowych czasownika czy jego strony biernej.
Tu hospicjum to „specjalny zakład oczekiwania pobożnej śmierci”, a prowadzą go
zakonnice o wyszukanych imionach, np. Geriatria, Apoteoza, Euforia, Illokucja,
Ariergarda.
Wiele tu
zdań, które chciałoby się zapamiętać i cytować; trafnych, zabawnych,
prawdziwych; o życiu, śmierci, rodzinie, pisaniu. Można podziwiać skojarzenia autorki z bajką
o Czerwonym Kapturku, z wierszem „Jadą dzieci, jadą”. Papużanka napisała
kolejną świetną książkę, która przykuwa uwagę piękną okładką, gwarantuje dobrą
zabawę, a także długie chwile zadumy i refleksji.
Komentarze
Prześlij komentarz