Stefan Chwin - "Srebrzysko. Powieść dla dorosłych"
To pierwsza powieść Stefana Chwina, którą przeczytałam. Wybór chyba trochę ryzykowny, że odwołam się tutaj do słów autora z okładki książki.
Autor wykorzystał w fabule głośną sprawę znanego adwokata i scenarzysty Krzysztofa Piesiewicza. Zmienił nieco realia i życiorys twórcy "Dekalogu", uczynił z niego współczesnego Hioba, nakładając nań kolejne nieszczęścia, od śmierci córki do choroby nowotworowej bohatera.
Akcja osadzona jest we współczesnej rzeczywistości, sporo tu krytycznych i gorzkich uwag na temat kondycji naszego społeczeństwa, ogłupiających programów telewizyjnych, szukania sensacji w prasie, przoduje tu "Faktor". Nietrudno oczywiście zgadnąć, że chodzi o "Fakt".
Chwin wyrzuca niekiedy z siebie "potok" słów, wyliczając np. kogo nienawidzić, co mieści tajemnicza sala w dziwnym rozdziale "Matka roju" itd., itd. Trochę to "przegadane", nieco nużące. Dochodzą też do tego liczne wynurzenia teologiczne i filozoficzne, zastanawianie się, czy Bóg istnieje, czy nie istnieje i jak w obu tych sytuacjach się odnaleźć.
Jest też sen z Jezusem i Piłatem w rolach głównych, refleksje o scenariuszu pisanym razem z Fellinim, makabryczno - groteskowa scena na cmentarzu i wreszcie spektakularny finał, coś w rodzaju show pod Jasną Górą z mnóstwem szczegółów i detali i wizją zgody nie tylko narodowej ale i światowej.
Jakoś to do mnie nie przemówiło, czuję się zmęczona tą powieścią. może za jakiś czas sięgnę do innej, mniej ryzykownej, powieści Chwina.
Autor wykorzystał w fabule głośną sprawę znanego adwokata i scenarzysty Krzysztofa Piesiewicza. Zmienił nieco realia i życiorys twórcy "Dekalogu", uczynił z niego współczesnego Hioba, nakładając nań kolejne nieszczęścia, od śmierci córki do choroby nowotworowej bohatera.
Akcja osadzona jest we współczesnej rzeczywistości, sporo tu krytycznych i gorzkich uwag na temat kondycji naszego społeczeństwa, ogłupiających programów telewizyjnych, szukania sensacji w prasie, przoduje tu "Faktor". Nietrudno oczywiście zgadnąć, że chodzi o "Fakt".
Chwin wyrzuca niekiedy z siebie "potok" słów, wyliczając np. kogo nienawidzić, co mieści tajemnicza sala w dziwnym rozdziale "Matka roju" itd., itd. Trochę to "przegadane", nieco nużące. Dochodzą też do tego liczne wynurzenia teologiczne i filozoficzne, zastanawianie się, czy Bóg istnieje, czy nie istnieje i jak w obu tych sytuacjach się odnaleźć.
Jest też sen z Jezusem i Piłatem w rolach głównych, refleksje o scenariuszu pisanym razem z Fellinim, makabryczno - groteskowa scena na cmentarzu i wreszcie spektakularny finał, coś w rodzaju show pod Jasną Górą z mnóstwem szczegółów i detali i wizją zgody nie tylko narodowej ale i światowej.
Jakoś to do mnie nie przemówiło, czuję się zmęczona tą powieścią. może za jakiś czas sięgnę do innej, mniej ryzykownej, powieści Chwina.
Komentarze
Prześlij komentarz