Dominika Słowik - "Atlas: Doppelganger"
Po przeczytaniu znakomitej „Zimowli” postanowiłam sięgnąć do debiutanckiej książki Dominiki Słowik. Z wywiadu z autorką dowiedziałam się, że to była jej praca magisterska. Zaczyna się zatem naukowo, od przytoczenia definicji słowa „doppelganger” ze słownika terminów kultury. Oznacza „sobowtóra, cień, mitologicznego bliźniaka, rozdwojoną jaźń”. Jest też we wstępie fragment teksu Joao Pardala na temat zagubienia w podróży.
Potem
wkraczamy w świat śląskich blokowisk lat dziewięćdziesiątych. Dwie dziewczynki,
narratorka i jej przyjaciółka Anna często odwiedzają dziadka Anny, który swoimi
barwnymi opowieściami przenosi je w inne światy. Sprawia, że znika brzydota
otaczających je krajobrazów kopalnianych. Fantastyczne przygody dziadka jako
marynarza opowiadane z pozycji wózka inwalidzkiego pozwalają bohaterkom oderwać
się od realnego świata, być świadkami zdarzeń nie z tej ziemi, dopóki nie
wkracza babcia i brutalnie osadza „podróżników” w rzeczywistości.
Tę zaś pokazuje autorka jako „czas przejścia”,
transformacji, biznesów, marketów i remontów. Świetne i zabawne są opisy imprez
rodzinnych, świąt, rozmów przy stole. Dosadne słownictwo ubarwia kłótnie przy
tradycyjnym rosole. Posługuje się nim też często dziadek – marynarz. Skoro
zaczęłam o języku, to muszę przyznać, że nie bardzo rozumiem brak w tekście
wielkich liter, zdania zaczynają się małą literą, nazwy własne też są tak
zapisywane. Początkowo bardzo mnie to irytowało, z czasem przywykłam. Jednak
taka maniera językowa nie jest dla mnie jasna. Nie znalazłam odpowiedzi w
wywiadzie z autorką. Dobrze, że są znaki przestankowe. Dzięki nim nie zaciera
się granica zdań.
„Płyną” one
w rytmie dziadkowych historii. Narracja pierwszoosobowa przechodzi w
trzecioosobową w opowieści wyróżnionej kursywą, gdzie pojawia się postać
Sadowskiego (sadowskiego) penetrującego opustoszałe blokowisko. Szuka
dokumentów, czyta znalezione listy, ogląda zdjęcia. Poznaje kilka osób, które
tam jeszcze mieszkają, w tym dziadka, właściciela jednego z wieżowców. Dość
tajemnicza to postać, przybywa nie wiadomo skąd, potem odjeżdża.
Myślę, że
takich nieoczywistych osób i zdarzeń jest tu więcej. W trakcie czytania i po
zakończeniu lektury pojawiają się pytania. Czy dziadek zanim zaczął pracować w
kopalni był rzeczywiście marynarzem? Czy narratorka i Anna to dwie postaci, czy
może jedna? Kim jest sadowski? Mam jeszcze więcej takich pytań, na które
próbuję sobie znaleźć odpowiedzi. Myślę, że to jest właśnie niezwykłe w
literaturze, że nie wszystko zostaje w sposób jasny i jednoznaczny wyjaśnione.
Dominika Słowik posłużyła się tu realizmem magicznym, który udoskonaliła w
„Zimowli”.
„Atlas:
Doppelganger” pokazuje świat niczym nieskrępowanej wyobraźni, dziecięcej (i nie
tylko) tęsknoty za innym barwniejszym życiem, za podróżami, za przeżywaniem
przygód, uczestniczeniem w niesamowitych przygodach. To też tęsknota za światem
dzieciństwa, bo ten przeważnie wydaje się lepszy i piękniejszy niż wszystko to,
czego doświadczamy w późniejszych latach.
Dla mnie
Dominika Słowik to na pewno jedna z obiecujących młodych pisarek. Jestem
ciekawa jej kolejnych powieści. Bardzo polecam „Atlas: Doppelganger” i
„Zimowlę”.
Komentarze
Prześlij komentarz