Joanna Bator - "Wyspa Łza od nowa. Esej intymny"
W 2015 roku ukazała się „Wyspa Łza”, w której pisarka opisuje swój pobyt na Sri Lance, gdzie wędrowała śladami zaginionej Amerykanki Sandry Valentine. Książka ta stała się też wyprawą w głąb samej siebie. Zapowiadała następną powieść Bator „Rok królika”.
„Wyspa Łza”
bardzo mi się podobała, „Rok królika” zdecydowanie mniej. W 2020 roku ukazała
się „Wyspa Łza od nowa” z dodatkiem w tytule „Esej intymny”. Dopiero teraz na
nią trafiłam. We wstępie autorka tłumaczy powody „drugiej podróży na Sri
Lankę”. Wyjaśnia, że chciała naprawić
książkę „jak stłuczoną czarkę do herbaty” metodą kintsugi. Robi się to za
pomocą złota i żywicy, tego dowiedziałam się z kolejnej powieści „Purezento”,
która też mnie zawiodła.
Joanna Bator
jest jedną z moich ulubionych pisarek i ubolewałam, że porzuciła wałbrzyskie
klimaty. Teraz, po lekturze jej najnowszej powieści „Gorzko, gorzko”, wiem, że
znów do nich wróciła, i to we wspaniałym stylu.
Zabrałam się
zatem do ponownej lektury odświeżonej „Wyspy Łzy” z dużą ciekawością i
oczekiwaniami. Nie zawiodłam się. Nie ma
w niej pięknych czarno-białych zdjęć Adama Golca, ale są Apendyksy, dzięki
którym mogłam poznać rodzinę autorki: dziadków, ciotki, wujków, kuzynostwo;
wrócić wraz z nią na Piaskową Górę i w inne miejsca związane z jej dzieciństwem
i młodością. Myślę, że niektóre postaci czy pewne zdarzenia mogły być
inspiracją w pisaniu „Gorzko, gorzko”.
Joanna Bator
w kolejnych Apendyksach „rozwija wątki zakorzenione w dzieciństwie, tej
strasznej grzybni twórczego życia”. Pisze też o swym Domu pod Ptakiem
Nakręcaczem ( nazwa inspirowana prozą Murakamiego), który stał się dla niej
„kolejną podróżą”. Chciałabym, aby wyruszała z niego w głąb swoich wyobrażonych
literackich światów, by powracała do tajemniczych i wciąż nieodkrytych miejsc w
krainie swego dzieciństwa i młodości.
„Wyspa Łza
od nowa” dostarczyła mi wiele czytelniczej radości, dzięki niej poznałam bliżej
pisarkę, na której książki wciąż czekam z niecierpliwością. Mogłam także
ponownie „towarzyszyć” jej w wędrówce po Sri Lance, szukać śladów zaginionej
Sandry Valentine oraz Witkacego i Malinowskiego przebywających tam, gdy wyspa
nosiła jeszcze nazwę Cejlon, poznawać miejscową ludność, potrawy czy obyczaje.
Komentarze
Prześlij komentarz