Colson Whitehead - "Kolej podziemna"

 

„To nie jest powieść historyczna, ale powieść o historii” – tak powiedział w jednym z wywiadów udzielonych podczas wizyty w naszym kraju Colson Whitehead. To dość istotna uwaga, tym bardziej że autor przyznaje, że tak od ok. 80 strony zaczyna „nabierać” czytelnika.

Na pewno w pełni realistyczne są zdarzenia na farmie Randallów, czasowo można je umiejscowić ok. roku 1850. Tu silne są emocje i przeżycia czytelnika. Obrazy nieludzkiego traktowania czarnoskórych niewolników, losy Cory, jej matki i babki pokrywają się z zapamiętanymi z serialu „Korzenie” czy innych filmów o podobnej tematyce. Przypomina się też powieść „Chata wuja Toma”.

W „Kolei podziemnej” Whitehead posłużył się jednak realizmem magicznym, co w dalszej części powieści zmniejsza trochę poziom emocji. Zaczynamy się zastanawiać nad kolejnymi etapami wędrówki Cory przez poszczególne stany. Autor we wspomnianym przeze mnie wywiadzie z 2017 roku mówił o swojej inspiracji „Podróżami Guliwera”- „Każdy stan to alternatywna Ameryka”.

Towarzyszy nam na przemian nadzieja i zwątpienie w pomyślne zakończenie ucieczki bohaterki z plantacji Randallów. Jej tropem rusza budzący postrach łowca niewolników Ridgeway, który za wszelką cenę chce odnaleźć Corę i obsługę kolei podziemnej w Georgii. W książce co jakiś czas mamy obwieszczenia o zbiegłych Murzynach i nagrodach za ich doprowadzenie..

Przeciwwagą dla takich ludzi jak Ridgeway jest kolej podziemna, czyli siatka stworzona przez abolicjonistów i różnych ludzi dobrej woli, którzy pomagali potrzebującym przedostać się na Północ. Organizowali im transport i miejsca schronienia. W powieści jest to metaforycznie pokazane jako faktycznie funkcjonująca podziemna kolej z pociągami, stacjami, tunelami pod stodołą czy domem. Jeśli odrzucimy magię, przypomną nam się obrazy związane z II wojną światową, Holokaustem, ukrywaniem Żydów. Tu zwłaszcza pobyt Cory u Ethel i Martina Wellsów i jej kryjówka na strychu jest takim czytelnym przykładem. Także denuncjacja przez ich służącą dopełnia analogii.

Autor, wyolbrzymiając zjawiska, zwraca uwagę na problem rasizmu. Pisze o eksperymentach medycznych na czarnoskórych niewolnikach, o ich sterylizacji, o linczach. Porusza sprawę „czarnych komun”, gdzie trafia bohaterka w swoim kolejnym przystanku w drodze ku wolności. Mottem założyciela farmy przygarniającej uciekinierów, Johna Valentine’a, jest: „Zostań i przysłuż się”.

Czy Corze uda się przedostać na Północ? Czy patrolowcy, zwani też regulatorami, doprowadzą ją z powrotem na plantację Randallów? Jakie będą jej losy?

Warto o tym przeczytać w nagrodzonej powieści Colsona Whiteheada. Trzeba liczyć się z dość przygnębiającym obrazem, choć nie ma tu raczej martyrologicznego czy rzewnego tonu. Mało tu przeżyć i emocji bohaterów, to bardziej relacjonowanie kolejnych zdarzeń prostym językiem i krótkimi zdaniami. Po przeczytaniu można obejrzeć serial nakręcony na podstawie powieści.

Komentarze