Georgi Gospodinow - "Ogrodnik i śmierć"
"Tak, mój ojciec był ogrodnikiem. Teraz jest ogrodem". Georgi Gospodinow pisze o odchodzeniu swojego ojca, ale nie tylko, ta książka przywołuje dni, miesiące i lata, gdy byli razem, rodzice, on, młodszy brat. Śmierć jest bowiem okazją, by przypomnieć sobie ważne, ale i banalne zdarzenia, anegdoty i dowcipy ojca, jego upodobania i wielką pasję, jaką był dla niego ogród: "W wieku siedemdziesięciu dziewięciu lat opiekował się wielkim warzywnym, owocowym i kwietnym ogrodem".
To jest czwarta książka Gospodinowa, która przeczytałam, chyba najsmutniejsza, jednak wydaje mi się, że to uczucie jest tu stonowane poprzez właśnie wspominanie dobrych dni, różnych opowieści, "śmiesznych historii na śpieszne wypadki".
Są nawiązania do literatury; Susan Sontag "Choroba jako metafora", poezja W. H. Audena, W. C. Williamsa, "Odyseja".
Gospodinow pisze: "Ta książka nie ma jednoznacznego gatunku, musi go sobie sama wynaleźć. Tak jak śmierć nie ma gatunku. Tak jak życie". Pisarz decyduje się na "elegijną powieść, powieść wspomnieniową albo powieść ogród".
Syn będzie widział ojca, który zmarł zimą, w przebiśniegach i pierwszych tulipanach. Sam nie bardzo ma pojęcie o uprawianiu ogrodu, ale i Voltaire, który radził: "Musimy uprawiać swój ogródek", też samodzielnie tego nie robił i miał sztab ludzi pracujących dla niego.
Metaforę o ogrodzie możemy oczywiście odnieść do życia, co też robi Gospodinow.
Kończy swoją książkę często powtarzanym przez ojca "To nic takiego".
Kolejna ważna, pięknie wydana powieść bułgarskiego pisarza, czekam na następne.
Komentarze
Prześlij komentarz