Eustachy Rylski - "Obok Julii"

„Obok Julii” przeczytałam dwukrotnie i wciąż pozostaję pod urokiem tej, jak określił sam Rylski, „powieści o nostalgii”. Bohater i narrator w jednej osobie, Jan Ruczaj, wspomina z perspektywy swoich sześćdziesięciu pięciu lat młodość i lata następne. Najdłużej zatrzymuje się na niezapomnianym lecie 1963 roku, gdy miał 20 lat i był „przed śniadaniem”. Celowo nawiązuję tu do świetnego zbioru esejów Rylskiego zatytułowanych „Po śniadaniu”.

Autor, mimo odżegnywania się od teorii, jakoby Ruczaj to on, zaczerpnął jednak trochę autobiograficznych wątków i wplótł je do powieści. Najbardziej widać to przy lekturze eseju „Biały lanson”, „Święte dni”, „Mój Iwaszkiewicz” czy wspomnianego już „Po śniadaniu”.

Młody Ruczaj, wspominając wspaniałe lato 1963, daje wyraz młodzieńczej fascynacji Hemingway’em, Foulknerem, Iwaszkiewiczem. Jednak to ten pierwszy zdominował umysły i uczucia młodych ludzi, którzy tworzyli klan miłośników amerykańskiego pisarza oznaczającego dla nich nie tyle literaturę co religię. Tak widzi to po latach Ruczaj, dla którego, podobnie jak dla Rylskiego, „Hemingway abdykował”, był tylko na czas młodości.

Warto też zauważyć, że w powieści ważny jest  Błok i jego poemat „Dwunastu” czy „Symfonia Leningradzka” Szostakiewicza. Tutaj bohater cofa się aż do 1948 roku i początków szkolnej edukacji. To wówczas pojawi się piękna rusycystka Julia Neider. Mamy więc dziecięcą i młodzieńczą fascynację, może miłość, która znajdzie swe spełnienie na bardzo krótko pamiętnego sierpniowego dnia 1963 roku.

Ten dzień zmieni całe życie Janka, pesymisty, mizantropa, nieznajdującego sensu istnienia. Jednak w młodości sposobem na absurd istnienia jest dla niego zuchwalstwo i brawura. Powieść zawiera pewne wątki sensacyjno – kryminalne, ale tak naprawdę nie są one tu najistotniejsze. Dla mnie istotą tej książki są wspomnienia człowieka, który na zawsze chciałby utożsamić się z tamtym sobą sprzed lat, czerpiącym całą garścią z uroków młodości.

Wie przecież, mając 65 lat, że inżynier miał rację, odpowiadając na jego pytanie, czym jest starość: „To brak przyjemności”. A przecież dla młodego Ruczaja „zdolność odczuwania przyjemności w każdych okolicznościach i z byle powodu” jest najważniejsza, jest w stanie wiele za to oddać, zawierając swoisty kontrakt z życiem.

Rylski tak wspaniale pisze o czasie, który mija, „o rozpanoszonej w nim samym nostalgii”, o pięknie świata, przyrody. Pisze z czułością o babce, o ciotce Rinie, Oli Hnatiuk. Poetyckie, długie zdania oddają uroki życia, refleksje i melancholię autora. „Smakuje się” te słowa, ja tak mam. Bardzo zachęcam do zagłębienia się w tę nostalgiczną, może smutną książkę, ale jak powiedział sam autor w jednym z wywiadów: „Smutek w przeciwieństwie do rozpaczy bywa przyjemnością. Daje dystans, miarę rzeczy i spokój. Znajdujemy w nim ukojenie”.
Warto przekonać się o tym samemu będąc „obok Julii”.




Komentarze