Olga Tokarczuk - "Księgi Jakubowe"

Zachwyciła mnie ta książka i pewnie długo pozostanę w tym stanie. "Wielka podróż przez siedem granic, pięć języków i trzy duże religie, nie licząc tych mniejszych" zajęła mi ponad miesiąc, ale teraz trochę mi żal, że już przeczytałam. Pozostaje mi mieć nadzieję, że do będącej moją własnością powieści będę mogła wrócić.

Opowiedziana przez Tokarczuk historia Jakuba Franka i jego wyznawców jest dla mnie niesamowita, a przecież zdarzyła się naprawdę. "Podążałam" wraz z frankistami od Rohatyna, poprzez Smyrnę, Saloniki, Warszawę, Brno do Offenbachu. Przyglądałam się zdarzeniom oczami Jenty, postaci na granicy życia i śmierci.

Poprzez kolejne księgi - mgły, piasku, drogi, komety, metalu i siarki, dalekiego kraju oraz imion poznawałam życie nie tylko frankistów, ale też polskich biskupów, arystokratów, szlachty, Żydów talmudycznych, księdza Benedykta Chmielowskiego, autora pierwszej polskiej encyklopedii czy barwnej postaci Antoniego Kossakowskiego zwanego Moliwdą.

Na bogactwo tej wspaniałej powieści składają się też piękne i mądre zdania, które chciałoby się zapamiętać, a przecież nie sposób, bo tak ich wiele. Na pewno jednak niektóre utkwią mi w pamięci na długo, jak chociażby to, że do Boga można dojść w różnych butach czy też, że jednym z najbardziej przykrych skutków śmierci jest utrata zdolności czytania.

Czytajmy więc, póki można i tak, jak podpowiada Tokarczuk na okładce, "dla memoryału, refleksji, nauki i rozrywki".

Komentarze