Wiesław Myśliwski - "Ucho Igielne"


Wiesław Myśliwski w swej najnowszej powieści kolejny raz opowiada różne historie, znów w pierwszej osobie, bo taką formę narracji uważa za najwłaściwszą przy tworzeniu opowieści. Jego narrator to połączenie młodego i starego bohatera, spotykają się w Uchu Igielnym, furcie w murach obronnych Sandomierza, by spojrzeć na tę „dawną dziką, zieloną dolinę”, by czekać z nadzieją na to, że pojawi się Ona, dziewczyna, miłość życia.

Przenikają się w książce najrozmaitsze historie, które przytrafiły się nie tylko bohaterowi, który pozostaje bezimienny, ale i ludziom spotkanym na jego drodze. Powoli zaciera się granica między tym, co było naprawdę, a tym, co pozostało w sferze snu, domysłu, tajemnicy. Pozostaje pytanie, co pamiętamy i czy to, co zostało w naszej pamięci jest tym, co wydarzyło się rzeczywiście nam czy innym.

Czy warto wracać w miejsca minione, do ludzi bardzo dawno niewidzianych? Bohater przekonuje się, że niepotrzebnie zgodził się na taką wycieczkę w przeszłość. Jednak to spotkanie z dawną koleżanką Józią, której w ogóle nie kojarzy, to spora dawka humoru pojawiająca się i przy innych zdarzeniach.

Dominuje jednakże nastrój melancholii i nostalgii, przemijania i refleksji nad życiem, nad tym, czy można było przeżyć je inaczej, lepiej. Wracają ciepłe i piękne wspomnienia dzieciństwa, rodziców, lat szkolnych. W tle jest też nasza historia, dwie wojny, Holokaust, lata stalinowskie.
Czyta się tę powieść niespiesznie, radując się piękną polszczyzną, zastanawiając się nad symboliką wielu zdarzeń, odwołaniami do biblijnego „ucha igielnego”, do „zielonej doliny”, do tego, co minęło i nigdy już nie wróci, do bagażu swoich doświadczeń.

Chyba warto powrócić do przeczytanych opowieści, raz jeszcze próbując wniknąć w ich światy, przemyśleć dość zagadkowe zakończenie – bal absolwentów (metafora życia, jak w tekście Agnieszki Osieckiej?), szansa na zostanie królem balu (ale przecież jest już za późno i królową nie jest Ona?) i wreszcie symbolika ostatniej sceny – znów powraca Ona i pytanie, kim naprawdę była, czy nawiązanie do Zagłady sugeruje, że przezwisko, jakie jej nadano, nie było przypadkowe, czy to może chęć zachowania pamięci o tych, którzy zniknęli bezpowrotnie z naszego świata?
Pozostaję z pytaniami i jest to niewątpliwie wielka zaleta tej wspaniałej powieści, bo każdy może w niej szukać odpowiedzi i mogą się one różnić.


Komentarze