Sandor Marai - "Siostra"

Najpierw przeczytałam "Żar", potem "Rozwód w Budzie" i teraz "Siostrę". Każda z tych książek, niewielkich objętościowo, to dla mnie "uczta dla ducha". Marai pisze wspaniale, trzeba "pochylać się" nad każdym prawie zdaniem, wnikać w jego głęboką, filozoficzną materię.

Niewiele się tu dzieje, autor skupia się na analizowaniu uczuć i refleksji swoich bohaterów. W "Siostrze" mamy najpierw spotkanie pisarza ze znanym pianistą Z. niewystępującym od jakiegoś czasu. Powody tego poznamy w jego rękopisie, który stanowi większą część książki.

Z. opisuje swój pobyt w szpitalu we Florencji, szczegółowo relacjonuje zmagania z chorobą (nie pada jej nazwa), starania leczącego go profesora, asystenta i czterech sióstr o pięknych imionach: Dolorissa, Cherubina, Charissima i Matutina z klasztoru w Pistoi. To bardzo ważne i znaczące postaci dla Z. walczącego z atakami bólu.

Nieśpiesznie czytałam te zwierzenia będące studium choroby, rozmyślaniami nad jej istotą, chęcią przezwyciężenia jej czy może poddania się. Wiele tu bardzo mądrych zdań i rozmów, dominują one nad szpitalną codziennością, koncentrują się na tym, czego doświadcza główny bohater.


Sandor Marai wymaga uważności w czytaniu, skupienia, nierozpraszania się. Warto podjąć ten wysiłek, by odczuć wielkość tej prozy.

Komentarze