Zeruya Shalev - "Ból"

Powieści Zeruyi Shalev zaczęłam czytać od jej najnowszej - "Losu", potem było "Życie miłosne" i "Po rozstaniu". Wszystkie trzy bardzo mi się podobały. Moja biblioteka miała jeszcze "Ból", najobszerniejszą z nich.

Po jej lekturze zastanawiam się, czy właśnie w jej długości nie leży problem. Mam bowiem wrażenie pewnej rozwlekłości. Trochę za dużo tu dla mnie analizowania przeszłości, co nie bardzo przekłada się na bieżące zdarzenia. Odwoływanie się głównej bohaterki, Iris, do tego, co było przed prawie trzydziestu laty, sprawia, że widzi je wyłącznie w pozytywnym wymiarze. Dawna, pierwsza miłość wydaje się wciąż niemal doskonała. Pojawia się chęć, by ją wskrzesić, dotrzeć w te same miejsca, doświadczyć tamtych uczuć. Czy się uda?

Teraźniejszość zabiega o uwagę, problemy z córką, zaangażowanie w pracę zawodową - tu ciekawe były dla mnie sprawy związane z kierowaniem szkołą przez Iris.
Często wraca problem bólu fizycznego doświadczanego przez bohaterkę nawet po dziesięciu latach od zamachu, w którym przypadkiem została ciężko ranna. Pojawia się pytanie, czy można było go uniknąć, co złożyło się na to, że zdarzenia tamtego ranka ułożyły się w ten właśnie sposób.
Kto zawinił, że Iris znalazła się w pobliżu autobusu z bombą?
Lubię powieści zadające pytania, nie potrzebuję gotowych odpowiedzi, domknięcia zdarzeń, całkowitego wyjaśnienia.

A jednak tu czułam się znużona różnymi dywagacjami, "rozmienianiem na drobne", powracaniem do spraw minionych, koncentracją na przeszłości. Myślę, że jest tego po prostu za dużo, Iris wydaje mi się brnąć w nią bez zastanowienia. Pewne sprawy wracają; pod koniec czułam się znudzona i odliczałam  strony.


Lubię prozę Shalev, ale ta powieść jednak mnie rozczarowała, oczekiwałam więcej od autorki "Losu".

Komentarze

Prześlij komentarz