Jon Fosse - "Drugie imię. Septologia I - II"



Zaczęłam czytać, zdanie było długie, bardzo długie, pomyślałam, że pewnie kropka się pojawi i zrobię przerwę. Nie było jej, nawet na końcu książki.
Najpierw było mi trudno "poruszać się" w takim świecie. Po kilkunastu stronach zaakceptowałam zapis i narrację. Jej rytm wyznaczały wciąż powtarzające się słowa: :mówię", "myślę", "tak" i wiele innych, także słowa modlitwy "Ojcze nasz" i "Zdrowaś Mario"(również w wersji łacińskiej). Bohater odmawia różaniec podarowany mu przez żonę.
Dialogi są w tekście wyróżnione, są też przecinki. 

Tyle o stronie graficznej, bo przecież to, co najistotniejsze kryje się w tym strumieniu świadomości narratora - bohatera, malarza Asle, wdowca.
Powieść obejmuje dwa adwentowe dni, ale w retrospekcjach poznaję inne dni z jego życia. Okaże się też, że jest i drugi Asle; bardzo wiele łączy go z tym pierwszym. Kim jest? Myślę, że na to pytanie każdy czytelnik musi odpowiedzieć sobie sam. Mam swoją interpretację, ale nie będę jej zdradzać.

Transowy rytm prozy norweskiego noblisty sprawił, że chciałam czytać dalej, nie przerywać, najchętniej poznałabym całość od razu.
Jednak tak się nie dało, przerwy były konieczne na uporządkowanie myśli, wrażeń, emocji, zatrzymanie się na obrazach pokazanych przez Fossego. Obrazach także w sensie dosłownym, bo jest okazja, by razem z malarzem Asle przyglądać się namalowanemu właśnie krzyżowi Świętego Andrzeja, "gdzie linia brązowa krzyżuje się z fioletową, ściekając, pięknie się mieszają".
Patrzenie na ten i inne obrazy bohatera to dla mnie lekcja przyglądania się im, dostrzegania tego, co się w nich kryje. Są tu piękne refleksje na temat ciemności i światła obecnych na nich, na temat barw i ich odcieni.

W powieści znalazłam wiele mądrych myśli o Bogu, np. tę, że "w ciemności mieszka Bóg i z tej ciemności bije światło, niewidzialne światło".
Malarskie widzenie świata widoczne jest we wspaniałych retrospektywnych obrazach - Asle stoi w śniegu obok parku, widzi siebie i swoją zmarłą żonę Ales, rozmawiają, ona jest na huśtawce, którą on wprawia w ruch. Kładą się na śniegu, zostają potem "dwa piękne śnieżne anioły na placu zabaw".
Tyle w tych obrazach poezji, piękna zatrzymanego na chwilę, w pamięci, bo przecież Ales nie żyje; tęsknoty za nią.
Wspaniale opisana jest wyprawa dzieci, Alesa i jego młodszej siostry Alidy, nad morze. Mam ją wciąż w głowie, niemal widzę tych dwoje wędrujących wbrew zakazowi rodziców.

Oczywiście to tylko mały fragment wrażeń doznanych przy lekturze "Drugiego imienia". To proza, która zmusza do refleksji, do namysłu nad życiem (także swoim),nad kondycją człowieka, nad pięknem świata. To okazja do zatrzymania się i postawienia sobie pytań. Proza noblisty może pomóc w odpowiedziach, choć, myślę, nie są one w końcu najważniejsze. Liczy się namysł nad nimi, a może i samo postawienie pytań i szukanie odpowiedzi.
Książka na pewno zostanie w mojej pamięci i cierpliwie będę czekać na kolejne części septologii.

Komentarze