Marcin Kydryński - "Milagro. Dziennik kubański"
Kolejna pięknie wydana książka podróżnika i fotografa, ale też pisarza i autora audycji radiowych. Wzięłam z biblioteki ciężki tom (papier kredowy, twarda okładka) i już na wstępie zadumałam się nad cytatami tam zamieszczonymi - Emila Ciorana i Kawafisa.
Sam Kydryński w "Paru słowach o tej książce" wyjaśnia, że to znów "opowieść obrazami", jednak po raz pierwszy obok zdjęć pojawiają się fragmenty dziennika autora, dzieli się "historią intymną".
Ruszam zatem z nim na Kubę, oglądam czarno - białe fotografie, na których jest też wiele odcieni szarości. Autor opisuje, jak często długo czeka, by zrobić dobre zdjęcie, a czasem znów wystarcza jedna chwila. Wyjaśnia, czym jest dla niego fotografia, to "lekcja uważności", "nadanie wagi ulotnej chwili, pojedynczej istocie, wątłej smużce światła".
Przytacza cytaty z wielu ważnych dla niego książek, przywołuje filmy, utwory muzyczne, pieśń "Guantanamera", bardzo popularną u nas swego czasu, przerabianą na różne sposoby.
Dzieli się przemyśleniami na temat mieszkańców Kuby, rewolucjonistów - Fidela Castro, Che Guewary, pisarzy.
Nie zna hiszpańskiego, więc gdy wyjeżdża pomocny mu przyjaciel Kamil Rubik, musi radzić sobie sam i "czuje się bezbronny jak beznogi opos na środku autostrady". Daje radę i wędruje ulicami Hawany, Santiago de Cuba, Cienfuegos, Trinidadu. Słucha ulicznych muzyków, przygląda się tancerzom, je miejscowe potrawy.
"Milagro" znaczy "cud". Warto choć trochę poczuć klimat dalekiej wyspy, książka Kydryńskiego dała mi taką możliwość.
Sam Kydryński w "Paru słowach o tej książce" wyjaśnia, że to znów "opowieść obrazami", jednak po raz pierwszy obok zdjęć pojawiają się fragmenty dziennika autora, dzieli się "historią intymną".
Ruszam zatem z nim na Kubę, oglądam czarno - białe fotografie, na których jest też wiele odcieni szarości. Autor opisuje, jak często długo czeka, by zrobić dobre zdjęcie, a czasem znów wystarcza jedna chwila. Wyjaśnia, czym jest dla niego fotografia, to "lekcja uważności", "nadanie wagi ulotnej chwili, pojedynczej istocie, wątłej smużce światła".
Przytacza cytaty z wielu ważnych dla niego książek, przywołuje filmy, utwory muzyczne, pieśń "Guantanamera", bardzo popularną u nas swego czasu, przerabianą na różne sposoby.
Dzieli się przemyśleniami na temat mieszkańców Kuby, rewolucjonistów - Fidela Castro, Che Guewary, pisarzy.
Nie zna hiszpańskiego, więc gdy wyjeżdża pomocny mu przyjaciel Kamil Rubik, musi radzić sobie sam i "czuje się bezbronny jak beznogi opos na środku autostrady". Daje radę i wędruje ulicami Hawany, Santiago de Cuba, Cienfuegos, Trinidadu. Słucha ulicznych muzyków, przygląda się tancerzom, je miejscowe potrawy.
"Milagro" znaczy "cud". Warto choć trochę poczuć klimat dalekiej wyspy, książka Kydryńskiego dała mi taką możliwość.
Komentarze
Prześlij komentarz