Karel Michal - "Straszydła na co dzień"



"Kto dziwi się za bardzo, ten zdradza swój brak doświadczenia". Dlatego "nikt nie dziwił się ponad miarę", gdy kurczak Kłobuk pracował z brukarzem Houską. Problem pojawił się, gdy okazało się, że zawyża on normy, no i jak tu wciągnąć go na listę pracowników? Takie, i podobne, absurdy pojawiają się w każdym z siedmiu opowiadań. Można się dobrze bawić, można i zamyślić nad wieloma aspektami socjalistycznej rzeczywistości, czeskiej, a i naszej też, jeśli ktoś pamięta te czasy. Jeśli nie, wystarczy sobie obejrzeć np. jakiś film Barei, by poczuć trochę klimat tamtych lat.

Dla Czechów opowiadania Karela Michala stały się, jak pisze jego żona Viola Fischerova w ostatnim tekście "Straszydeł na co dzień", "kultową książką lat sześćdziesiątych, biblią koneserów".
Właściwie wszystkie opowiadania są świetne, "straszy" w nich niedźwiedź, Biała Dama, martwy kot, duch ze "Zdarzenia nadzwyczajnego", wspomniany już kurczak, Poddasznik i krasnoludek Kokesz. Jest niby śmiesznie, ale i strasznie, groteskowo i absurdalnie, no bo to są takie "straszydła na co dzień". Bać się ich czy nie bać? Zameldować władzom czy udawać, że się ich nie widziało? Może skorzystać z ich pomocy, oswoić?

Ich autor, Karel Michal (pseudonim Pavla Buksy),wyśmiewał je, próbował je oswoić. Jednak dopadły go (zmarł śmiercią samobójczą w wieku 52 lat). Bardzo przejmujące są jego zdania o smutku przytoczone przez Fischerową. Zacytuję mały fragment: "...ja, smutek, jestem całą twoją duszą, twoim współczuciem i nieczułością, uczynkami dobrymi i złymi oraz świadomością tego, czym są. Ty i ja nazywamy to życiem. Przywykliśmy.(...) prowadzę cię ku śmierci (...) do owczarni, gdzie już mnie przy tobie nie będzie, bo ja, smutek, nie mam nikogo poza tobą".

Komentarze