Pierre Bayard - "Jak rozmawiać o książkach, których się nie czytało"
Zainteresował mnie tytuł. Nie rozmawiam o książkach, których nie czytałam, a tu profesor literatury francuskiej pisze, że jak najbardziej można.Mało tego, mottem eseju są prowokacyjne słowa Oskara Wilde'a: "Nigdy nie czytam książki, o której mam pisać. Tak łatwo się zasugerować".
W prologu Bayard tłumaczy, że stawia sobie za cel, by "przynajmniej częściowo uwolnić nas od poczucia winy" związanego z tym, że "nie czytaliśmy tej czy innej książki".
To prawda, doświadczam niekiedy takiego stanu, choć przyznaję, że z wiekiem zaczynam się rozgrzeszać z nieznajomości wielu wybitnych dzieł. Bywa, że gdy sięgałam po niektóre, czułam się jak Gałkiewicz: "jak zachwyca, jeśli nie zachwyca".
Ciekawe są u francuskiego językoznawcy refleksje związane z tzw. "książką wewnętrzną". Zgadzam się, że przy okazji mówienia o danej lekturze wyrażamy siebie, swoje emocje i wrażenia, dystansujemy się wobec przekazywanych treści lub też mocno je przeżywamy. Autor podkreśla tu nawet potrzebę takiego dystansu. Mnie nie zawsze się to udaje, zależy to oczywiście od książki, od stopnia zaangażowania w czytanie.
Esej Bayarda wydał mi się takim trochę akademickim wywodem, ciekawym, nieco żartobliwym, z tym kategoryzowaniem książek na przekartkowane, znane ze słyszenia, nieznane w ogóle czy zapomniane. Zasmuca mnie ta ostatnia kategoria, rzeczywiście przeczytałam tak wiele pozycji, a ile z nich pamiętam?!
Jak będzie z Pierre'em Bayardem? Zastosuję jego oznakowania - teraz, po przeczytaniu, to dla mnie (KC, +),obawiam się jednak, że z czasem to może być (KZ).
Komentarze
Prześlij komentarz