Paweł Huelle - "Talita"
Zbiór
dwunastu opowiadań Pawła Huellego otwiera „Talita”. Tytułowa, najdłuższa,
opowieść chyba najbardziej przykuwa uwagę. Okładka też do niej nawiązuje.
Dwunastoletnia Bernatka tonie, ratując bezdomnego psa. Być może to ten sam pies
odgoniony potem przez Maryjkę, ciotkę dziewczynki, przygotowującej kuchę (kaszubska
nazwa ciasta drożdżowego), by przyjąć żałobników w czasie tzw. „pustej nocy”,
gdy śpiewa się pieśni przy trumnie zmarłego. Pies odchodzi też z tajemniczym
przybyszem. Trudno powiedzieć, kim jest; wygląda jak mnich, ale zaprzecza. Sam
autor powiedział w wywiadzie, że nie wie, bo „gdyby wiedział, toby napisał”.
Wiele jest
wątków w „Talicie”, realistycznych i tajemniczych, ocierających się o magię.
Pojawiają się i w innych opowiadaniach, tych „z kronik opactwa oliwskiego” –
„Dąb” i „Miasto”, z czasów Zagłady – „Ryfka” czy też tych osadzonych w realiach
czasów powojennych, np. „Szewc”, „Krawiec”.
Huelle
często wraca do okresu dzieciństwa, patrzy na zdarzenia oczyma
kilkunastoletniego chłopca, który podgląda ojca chodzącego po linie nad
przepaścią w miejscu nieistniejącego mostu („Most”) czy zaprzyjaźniającego się
z Samirą, wnuczką cygańskiego króla („Cyganka”).
Chłopiec z
nazwiskiem „na ósmą literę alfabetu” jest często narratorem opowiadań. W
„Krawcu” chodzi na przymiarki komunijnego garnituru i, tu ciekawostka, spotyka
tam Józefinę Szelińską, dyrektorkę Biblioteki Głównej Wyższej Szkoły
Pedagogicznej w Gdańsku, narzeczoną Schulza.
Jest w zbiorze opowiadanie „Dzień biblioteki”,
gdzie silnie podkreślona jest wrażliwość autora na muzykę. To zresztą częste i
w innych: „Koncert”, „Słoneczny dzień” czy też we wcześniejszej pięknej
powieści „Śpiewaj ogrody”. Paweł Huelle pisze wspaniale o muzyce, przyrodzie,
łączy świat realny i magiczny, odtwarza świat miniony, wskazuje na potrzebę
duchowości. Chaskiel ze „Słonecznego dnia” wie, że „modlitwa jest jedną z
tajemniczych bram, które otwierają wszystko”. Trzeba tylko, jak w ostatnim,
nieco humorystycznym „Cadyku”, „wiedzieć, o co się prosi”, gdy zostawia się
„kwitełe”, karteczkę z prośbą na grobie cadyka Baal Szema Towa (męża dobrego
imienia).
Urzekły mnie opowiadania Pawła Huellego, który podkreślał, że mistrzami tego
gatunku byli dla niego Jarosław Iwaszkiewicz i rosyjscy pisarze. Odnaleźć w
nich można echa swoich przeżyć, dawnych obyczajów pogrzebowych, czasu taborów
cygańskich czy innych wspomnień z dzieciństwa.
Dla
młodszych czytelników proza gdańskiego pisarza może być okazją do poznania tych
zwyczajów, do spojrzenia na dawny Gdańsk i okolice. To możliwość cofnięcia się
w czasie, do świata, który przeminął, nad którym „zachodzi już słońce”. Dzięki
wielkiemu talentowi i wrażliwości autora „Weisera Dawidka” możemy z nim obcować.
Lektura jego utworów pochłania całkowicie, odrywa od codzienności.
Dla mnie to
jeden z ulubionych pisarzy i odczuwam wielki żal i smutek, że od 27 listopada 2023
roku nie ma go wśród nas. Zostały wiersze, powieści, opowiadania. Pisarz w
wywiadzie z grudnia 2020 roku, po ukazaniu się „Tality”, swej ostatniej
książki, powiedział, że od smutku zbawia nas miłość, kontemplacyjne spojrzenie
na przyrodę i obcowanie ze sztuką. Stwierdził, że „to nas ratuje od
melancholii”. Warto skorzystać z tych wskazówek, warto czytać prozę Pawła
Huellego. Bardzo mocno polecam.
Komentarze
Prześlij komentarz