Piotr Paziński - "Przebierańcy w nicości. Rzecz o malarstwie Witolda Wojtkiewicza"



Pięknie wydana książka, wyrazista czcionka, dołączona broszurka z 25 reprodukcjami obrazów Witolda Wojtkiewicza. Okładkę zdobi 26. zatytułowana "Melancholia". To ważne słowo w eseju Piotra Pazińskiego interpretującego malarstwo zmarłego w wieku zaledwie 29 lat Wojtkiewicza.Poczucie smutku, żałoby, straty przenika jego obrazy, rozmazane są tu barwy, postaci, krajobrazy.
Czytałam, zaglądając do ilustracji, bo autor odwołuje się to tych wybranych 25, ale wspomina też i o innych; te już wyszukiwałam w Internecie.

Jestem pełna podziwu dla Pazińskiego, który potrafi w nich dostrzec tak wiele; oczywiście, jak sam przyznaje, oglądał dostępne w muzeach oryginały, przypatrywał się większym niż dołączone do książki ilustracjom, posługiwał się lupą. Stąd zauważone przez niego wyrazy twarzy postaci, detale, których nie dostrzegłam. Dopiero kierując się tropami autora, sama "uzbrojona" w szkło powiększające, mogłam je zobaczyć.

Smutne i niepokojące, czasem nawet przerażające są cykle "Z dziecięcych póz", "Ceremonie", "Monomanie". Jednocześnie przykuwają uwagę, chce się patrzeć na nie i znajdować świat utraconego dzieciństwa (I część książki ma tytuł "Arkadia"),baśni, rozkładu.
Wisława Szymborska określiła malarstwo Wojtkiewicza zdaniem: "Życie jest krótkotrwałą huczną maskaradą, a ci, którzy biorą w niej udział, są tylko kolorowymi przebierańcami nicości".
Paziński wykorzystał to w tytule, dodając "w", co wg niego daje większe możliwości interpretacyjne.
Druga część książki nosi tytuł "Arlekinada" i wiąże się z pierwszą, silniej akcentując temat teatrzyku, maskarady, przebierania się.

Paziński, biorąc pod lupę malarstwo Wojtkiewicza, odwołuje się do Freuda, Junga, Schulza, Baudelaire'a i jeszcze wielu innych znanych i mniej znanych (dla mnie) twórców. Nawiązuje też do książek dwóch monografistów malarza, Jerzego Ficowskiego i Wiesława Juszczaka.
Esej autora "Pensjonatu" i "Ptasich ulic" (znam te jego dwie książki) czytałam, starając się podążać za jego erudycyjnymi wywodami. Zdaję sobie sprawę, że na pewno  udało mi się to tylko w jakimś stopniu.

Uważam jednak, że warto było "wejść" w ten niepokojący, melancholijny świat malarstwa najwybitniejszego malarza polskiego modernizmu. Żył krótko, ale intensywnie, obciążony nieuleczalną chorobą serca, zdawał sobie sprawę z krótkości swego życia. Zostały jego obrazy i to wyłącznie im poświęcił swoją książkę Piotr Paziński.

Komentarze