Agata Tuszyńska "Narzeczona Schulza"

Agata Tuszyńska po Marii Wisnowskiej, Irenie Krzywickiej, Wierze Gran ożywia kolejną kobietę. To Józefina Szelińska, narzeczona drohobyckiego pisarza. Jej zadedykował Schulz „Sanatorium pod Klepsydrą”, ale pewnie niewielu czytelników próbowało zgłębiać, kim jest.

Dzięki Tuszyńskiej możemy poznać Junę, bo tak nazywał ją autor „Sklepów cynamonowych”. Pisarka buduje jej portret głównie na podstawie listów, które Szelińska pisała do Jerzego Ficowskiego. Po tylu latach niewiele śladów da się odnaleźć, więc jest to głównie „gra wyobraźni”.
Tak powstała książka, która mnie bardzo się podoba. Jest przecież nie tylko o Junie, ale i o Schulzu, Witkacym ,Nałkowskiej i innych znanych postaciach dwudziestolecia międzywojennego. Zawiera zdjęcia i rysunki Artysty, fragmenty listów.

Lubię styl Tuszyńskiej, to jej uczestniczenie w narracji. Tym razem jest inaczej. Narracja biegnie dwutorowo, w pierwszej i w trzeciej osobie.  Pisarka oddaje głos Szelińskiej i te fragmenty książki mogą rzeczywiście trochę razić nieco pensjonarskim stylem. Cóż, może faktycznie Szelińska była egzaltowana, nie da się pewnie tego stwierdzić z całą stanowczością, ale taki był zamysł autorki, to ona poznała ją dzięki  listom i rozmowom  z jeszcze żyjącymi współpracownikami z gdańskiej biblioteki.

Mnie bardziej podobają się te partie książki, w których jest narrator w trzeciej osobie, bez zbędnej egzaltacji i wzniosłych słów. Uważam, że warto poznać  „Narzeczoną Schulza”. Może być inspiracją do sięgnięcia po raz pierwszy lub kolejny do twórczości Brunona Schulza.



Komentarze