Sylwia Zientek - "Lunia i Modigliani"

Amedeo Modigliani i Lunia (Ludwika) Czechowska, z domu Makowska to dwoje głównych bohaterów powieści Sylwii Zientek. Książki zajmującej, niezwykle ciekawej, z której dowiedziałam się bardzo wielu interesujących rzeczy o włoskim malarzu, jego życiu w Paryżu i otaczających go ludziach.
Wśród nich byli Polacy; Leopold Zborowski dostrzegł wielki talent Modiglianiego i bardzo chciał go wypromować, został jego marszandem. W bliskim kręgu malarza znalazła się też Hanka - żona (nieformalna) Zbo (tak nazywany był Zborowski) i Lunia. Obie pozowały do wielu obrazów, ale to z Lunią połączy Modiglianiego szczególna więź.

Czechowską uczyniła autorka narratorką powieści opartej na faktach. Jest to fabularyzowana opowieść, w której Zientek korzystała ze wspomnień Luni i Hanki.
Nie przeszkadzała mi świadomość, że to wyobraźnia autorki stworzyła wiele obrazów i dialogów. Bardzo ważny jest tu klimat, a ten udało się z pewnością oddać.
Można podążać za bohaterami ulicami Paryża lat 1916 - 1920, zaglądać w zaułki, spacerować po Ogrodzie Luksemburskim, wchodzić do tanich barów Dzielnicy Łacińskiej, do kamienic i hoteli.
Być w słynnej dzielnicy artystów na Montparnassie, w kawiarni La Rotonde, gdzie bywają Picasso, Modigliani, Hayden, Kisling.

W czasie czytania często szukałam dodatkowych informacji o osobach pojawiających się w powieści.
Wielkim jej walorem są też opisy techniki malarskiej włoskiego malarza. Lunia ma z nim bezpośredni kontakt; nie tylko jest jego modelką, kupuje dla niego farby, pomaga przy ich mieszaniu, przypatruje się jego malowaniu, opisuje obrazy, które powstają. Tu również starałam się znaleźć je i obejrzeć. W książce nie ma fotografii, tylko na okładce jest "Kobieta z wachlarzem" i "Autoportret".
To, że właśnie Lunia jest narratorką pozwala na pewno bardziej wczuć się w bieg zdarzeń, jej emocje, dostrzec bliskość relacji z Modim. Jest ona dość specyficzna, zastanawia, czy to była miłość, czy tylko przyjaźń; na pewno wielka fascynacja ze strony Luni. A dla malarza chyba też ważne było, by móc powierzać jej swoje myśli, odczucia, żale.

Bliskość kontaktów z nim spowodowała, że Lunia pokochała sztukę, pracowała wiele lat w galeriach. Pod koniec powieści podkreśla bogactwo, jakie zyskała dzięki trzem latom z włoskim artystą. Zauważa, że "... dzięki Modiglianiemu ja też zyskałam nieśmiertelność".
Bardzo zachęcam do przeczytania "Luni i Modiglianiego"; jest to okazja, by na kilka dni zagościć we wspaniałym, ale i czasem tragicznym, malarskim świecie początku XX wieku.

Komentarze