Julia Fiedorczuk - "Pod słońcem"
Dałam się uwieść tej powieści o życiu Miłki i Miszy dziejącej się głównie na podlaskiej wsi, ale też i w innych miejscach. Historia głównych bohaterów pokazana jest od ich wczesnego dzieciństwa po śmierć. Jest tu także wiele innych ważnych postaci, jednak w sposób pełnoprawny na kartach książki funkcjonuje przyroda; rośliny, zwierzęta, las, rzeka są tu niezwykle istotne, zdają się po prostu żyć razem z bohaterami.
Rytm pór roku, często podkreślany przez autorkę, podobnie jak rytm dnia, wyznacza sens życia. Słońce wschodzi i zachodzi, wiosna budzi się do życia, lato w pełni, jesień zachwyca kolorami, zima niesie wytchnienie, "Ptasia Siostra" zmienia swoje sukienki - "Wiosną przebiśniegi, latem kłosy żyta; jesienią jarzębina, zimą czekanie na słońce: cały świat rozpada się na tysiąc kawałków".
Piękne i niezwykłe są obrazy "namalowane" przez autorkę, poetkę przecież, i to właśnie się czuje. Swego bohatera obdarza umiejętnościami malarskimi, jego córka Basia odziedziczy je po nim, druga córka Ludmiła zostanie botaniczką.
Życie rodziny Michała wplecione jest w życie wiejskiej społeczności, poznajemy wiele opowieści o sąsiadach, ludziach odstających czasem od powszechnie przyjętych norm (Jurek Bułka, Marianna Zając). Dziwni, nierozumiani przez otoczenie szukają swego miejsca wśród przyrody, biegną do lasu, nad rzekę. Bug i Narew - to ważne rzeki w tej powieści, autorka często pisze o ich naturze.
Wędrówki w czasie i w przestrzeni, II wojna, lata przed nią, do współczesności; Siemiatycze, Upiry, Azerbejdżan, Sarajewo.
Zachwyciła mnie powieść Julii Fiedorczuk, wspaniałe bogactwo poetyckiego języka, zmieniającej się narracji, oddzielane rysunkiem listka poszczególne części, piękne tytuły rozdziałów, np. "Puszczaj chleb swój na powierzchnię wód", "Wędrujące dusze". Właśnie a'propos "dusze", jest tu i trochę zaświatów, może i pokazanych w sposób raczej nie odbiegający od tego, co znamy, zmarli przychodzą po swoich bliskich, rozmawiają z nimi, dają znaki, ale znajdzie się tu i konkretny zapis tego, co dzieje się z ciałem w ziemi.
To jednakże ładny obraz przyjmowania przez ziemię ciała "z zachłanną miłością pierwszej i ostatniej matki".
Ważnym i wciąż niestety aktualnym jest zdanie wypowiadane czasem przez Miłkę, powracające też w zakończeniu powieści: "Żeby tylko wojny nie było".
Rytm pór roku, często podkreślany przez autorkę, podobnie jak rytm dnia, wyznacza sens życia. Słońce wschodzi i zachodzi, wiosna budzi się do życia, lato w pełni, jesień zachwyca kolorami, zima niesie wytchnienie, "Ptasia Siostra" zmienia swoje sukienki - "Wiosną przebiśniegi, latem kłosy żyta; jesienią jarzębina, zimą czekanie na słońce: cały świat rozpada się na tysiąc kawałków".
Piękne i niezwykłe są obrazy "namalowane" przez autorkę, poetkę przecież, i to właśnie się czuje. Swego bohatera obdarza umiejętnościami malarskimi, jego córka Basia odziedziczy je po nim, druga córka Ludmiła zostanie botaniczką.
Życie rodziny Michała wplecione jest w życie wiejskiej społeczności, poznajemy wiele opowieści o sąsiadach, ludziach odstających czasem od powszechnie przyjętych norm (Jurek Bułka, Marianna Zając). Dziwni, nierozumiani przez otoczenie szukają swego miejsca wśród przyrody, biegną do lasu, nad rzekę. Bug i Narew - to ważne rzeki w tej powieści, autorka często pisze o ich naturze.
Wędrówki w czasie i w przestrzeni, II wojna, lata przed nią, do współczesności; Siemiatycze, Upiry, Azerbejdżan, Sarajewo.
Fascynacja językiem esperanto, który miał być, jak wierzył Misza, językiem wspólnoty, a w sumie nie zyskał jakoś dużej popularności; jego funkcję przejął przecież język angielski.
Zachwyciła mnie powieść Julii Fiedorczuk, wspaniałe bogactwo poetyckiego języka, zmieniającej się narracji, oddzielane rysunkiem listka poszczególne części, piękne tytuły rozdziałów, np. "Puszczaj chleb swój na powierzchnię wód", "Wędrujące dusze". Właśnie a'propos "dusze", jest tu i trochę zaświatów, może i pokazanych w sposób raczej nie odbiegający od tego, co znamy, zmarli przychodzą po swoich bliskich, rozmawiają z nimi, dają znaki, ale znajdzie się tu i konkretny zapis tego, co dzieje się z ciałem w ziemi.
To jednakże ładny obraz przyjmowania przez ziemię ciała "z zachłanną miłością pierwszej i ostatniej matki".
Ważnym i wciąż niestety aktualnym jest zdanie wypowiadane czasem przez Miłkę, powracające też w zakończeniu powieści: "Żeby tylko wojny nie było".
Komentarze
Prześlij komentarz