Zyta Oryszyn - "Ocalenie Atlantydy"
„Pamięć
pokoleń to najlepszy schron przed unicestwieniem”. W powieści Zyty Oryszyn
dwukrotnie padają te słowa babki Lodzi skierowane do wnuczki Oli. Mała
dziewczynka nie bardzo je rozumie, schron to przecież małe i ciasne miejsce
”cuchnące strachem i śmiercią”.
Gdy wojna
się kończy, właściwie znów trzeba się ukrywać, może nie w sensie dosłownym, ale
lepiej np. zapomnieć, kim się było czy skąd się przyjechało. Splatając losy
różnych bohaterów, autorka kieruje nas na tzw. Ziemie Odzyskane, gdzie znaleźli
się przesiedleńcy z Kresów. Próbują urządzić się w nowej rzeczywistości, choć
nie jest to łatwe. Władza ludowa się umacnia i nie toleruje innych niż
oficjalnie obowiązujące przekonań ideologicznych. Dobrze jest zatem ukryć swoją
tożsamość, może „kiedyś przyjdzie na nią czas”. Adelajda Zauer musi udawać
niepiśmienną chłopkę i zapomnieć, że zna francuski.
Różnych
absurdów jest w książce sporo. Zdarzenia są opowiedziane z perspektywy dziecka,
z naiwnością, ironicznym dystansem i czarnym humorem. Leśny Brzeg, wcześniej
Waldenburg, i okolice stają się miejscem, które nowi mieszkańcy mają uznać za
swoją ojczyznę, „cudem odzyskane piastowskie, dolnośląskie ziemie”. Dzieciom
przychodzi to łatwiej, starsi nie mogą zapomnieć, choć muszą, a nawet powinni,
o swoich rodzinnych stronach, które „stały się świętą praruską ziemią”.
Piękne i
barwnie splecione opowieści o Brylakach (Dwernickich), Kilowskich, Szczęsnych,
Sokalskich i wielu innych czyta się, mając w pamięci książki i seriale
poświęcone tej tematyce, jak chociażby „1945. Wojna i pokój” Magdaleny Grzebałkowskiej,
„Odrzania” Zbigniewa Rokity, serial
„Boża podszewka” Izabeli Cywińskiej.
W czytelniku
budzą się refleksje na temat tamtych niezwykle trudnych, często dramatycznych,
zdarzeń. Nie brak ich i w „Ocaleniu Atlantydy”; aresztowania, przesłuchania,
samobójstwa, obóz w Łambinowicach. Autorka sięga swoimi opowieściami i dalej, w
głąb PRL-u, działalności opozycyjnej, narodzin Solidarności, stanu wojennego,
śmierci Grzegorza Przemyka. Losy bohaterów rozciągają się od zakończenia, a
nawet jeszcze trwania II wojny światowej, aż do roku 1986.
Dzieci
dorosły, starsi odeszli, niemieckie nagrobki na cmentarzach zrównano z ziemią,
wyburzono kamienice. Coraz rzadziej można trafić na poniemieckie „skarby”.
Poeta Przeklęty mówi, że „Atlantydę trzeba ocalić”, on zaś „składa swoje
wiersze i zapiski”, traktując je jako „światełka nadziei rozjarzające labirynty
strachu i upodlenia”.
Powieść Zyty
Oryszyn jest takim „światełkiem” pamięci o tym, co minęło, o mocno pogmatwanych
losach ludzi, których historia przerzuciła w różne miejsca, a koniec wojny nie
był końcem ukrywania się i ucieczki.
Pewien
chaos, który zdaje się cechować te historie, wydaje się zamierzony, ma
odzwierciedlać skomplikowane i dramatyczne, tragiczne, czasem tragikomiczne,
życie bohaterów.
Piękny język, nawiązania literackie (Baczyński, Hłasko), słownictwo kresowe i propagandowe, kilka wierszy, jeden jest na okładce, wzmacniają przekaz, każą się zamyślić nad nieustannie aktualną kwestią wojny i jej konsekwencjami.
Komentarze
Prześlij komentarz