Brygida Helbig "Niebko"

Nie znam zabawy w niebko. Nie bawiłam się w dzieciństwie, tworząc mozaiki ze szkiełek i  zakopując je w tajemnych miejscach.

W powieści Brygidy Helbig autorką układanki jest Marzena, córka Wilhelma Kellera – potem Waldka Kelera – pochodzącego z S. koło Bandrowa potomka Niemców galicyjskich i Basi Drzewuckiej z okolic Nowogródka. Mieszka w Londynie, jest rozwiedziona, ma dorosłą córkę Milenę i znajduje się chyba w trudnym momencie swojego życia ( depresja? ). Helbig pisze o niej: „Cierpiała na niemoc, na smutek”. Próba poszukiwania korzeni, własnej tożsamości ma być dla niej może swoistym rodzajem terapii. Składa więc i wklepuje do komputera rwące się fragmenty wspomnień ojca i matki, nakładając na to własne obrazy z dzieciństwa.

Taka właśnie jest kompozycja powieści, trudno tu o chronologię zdarzeń. Historie obu rodzin przeplatają się, ktoś coś dopowiada, uzupełnia, poprawia: „Każde z nich zapamiętało wspólną przeszłość inaczej”.  A była to niełatwa przeszłość, przypadła na czas II wojny światowej, a miejsce zamieszkania Kellerów i Drzewuckich było szczególnie dramatycznym terenem.

Jednak powieść jest w sumie pogodna, kolejne etapy wędrówki rodzin są przedstawione dość łagodnie, bez epatowania nieszczęściami. Opuszczenie na zawsze stron rodzinnych, tułaczka – Kazachstan, Wielkopolska, Odessa, Szczecin – pokazują, że było ciężko, ale dało się żyć. Pisarka koncentruje się na losach rodzin, nie na bohaterach. Pojawia się ich bardzo wielu, ale tak naprawdę są nakreśleni ogólnie, kilkoma kreskami, trudno byłoby ich scharakteryzować, powiedzieć o nich coś więcej. Nie uważam tego za zarzut, myślę, że taki był zamysł autorki, chcącej swych bohaterów przeprowadzić  z Kresów do Szczecina, gdzie połączą się losy Drzewuckich i Kelerów, a potem jeszcze przejść z nimi cały PRL i dojść do upadku komunizmu i czasów współczesnych. Książka nie jest aż tak obszerna, by zmieścić w niej jeszcze portrety psychologiczne postaci.

Uważam jednak, że to ciekawa powieść. Dzięki niej dowiedziałam się o Niemcach galicyjskich, wcześniej nic nie wiedziałam o istnieniu takiej grupy narodowościowej na naszych terenach. Również tematyka przesiedleń Kresowiaków do Szczecina jest chyba mniej znana niż losy tych, którzy trafili na Dolny Śląsk czy do Wrocławia.


„Niebko”, jak zastrzega Brygida Helbig, jest fikcją literacką, czy aby na pewno pisarka trochę nie kokietuje czytelnika. Zaznacza bowiem, że wzbogacające powieść wspomnienia Heinricha Wolfa pochodzą z archiwum Wilhelma Kellera (! ), dziękuje też rodzinie i przyjaciołom za opowieści z lat minionych. Cóż, może to faktycznie taki kolaż ułożony z różnych wspomnień, po prostu „niebko”.

Komentarze