Szczepan Twardoch - "Morfina"

Dla mnie rewelacja. Znakomity sposób narracji. Główny bohater w roli narratora, ale i Ktoś jeszcze, no właśnie, kto? Ktoś rodzaju żeńskiego,może Śmierć, towarzyszka życia,która kocha swego Kosteczka.
Ktoś, kto zna i zdradza czytelnikowi przyszłe losy niektórych bohaterów.
Język dosadny, czasem wulgarny; akcja nieśpieszna, można powoli "smakować" słowa.

Nie wiadomo, jak potoczą się losy głównego bohatera. Bardziej istotne są tu jednak jego myśli, refleksje, przeżycia.

Świetne obrazy Warszawy z października 1939 roku, porównywanie stolicy z wyglądem Budapesztu, gdzie trafia na kilka dni Willeman.
Lektura obowiązkowa.

Komentarze