Martin Smaus - "Dziewczynko, roznieć ogieniek"

Debiut czeskiego pisarza mocno mną poruszył, powieść na długo pozostanie we mnie, niektóre obrazy już śnią mi się po nocach.

To powieść o Cyganach z osady pod Wyżną Polaną, głównie zaś o jednym z nich Andrejku Dunce, który chce zmienić swe życie i w poszukiwaniu lepszego jutra wędruje po Czechosłowacji, która pod koniec powieści rozpadnie się już na Czechy i Słowację. Andrejko chce odejść od stereotypowego postrzegania go jako Cygana, czyli złodzieja, oszusta, brudasa. Niestety, jego pragnienie normalnego i spokojnego życia nie może się spełnić. Wciąż pojawiają się ludzie, nawet rodzina, którzy przypominają mu, gdzie jest jego miejsce.

Czeski pisarz pięknie pokazał rozpad społeczności cygańskiej zmuszonej do osiadłego trybu życia, ich mentalność, chęć zachowania tradycji i obyczajowości, co w nowych warunkach jest niezwykle trudne. Starał się oddać ich naturę, pragnienie obcowania z przyrodą, wyrażania swych uczuć muzyką, śpiewem i tańcem. Te piękne liryczne fragmenty, w których Andrejko wędruje po lasach swych rodzinnych stron, gdy "wszystko w nim tańczy i śpiewa" przeplatają się z obrazami przemocy, niezrozumienia, rozpaczy.

Czytając, miałam odczucie, że historia bohatera nie może skończyć się dobrze. Przypomniałam też sobie książkę Jacka Milewskiego "Dym się rozwiewa" o Cyganach żyjących w Polsce. Autor również pokazał ich odosobnienie, próby wnikania do społeczności "gadziów", którzy (czyli my) wciąż widzą ich jako kłamców i złodziei, mówimy przecież - przestań cyganić, czyli kłamać.

Zarówno Smaus jak i Milewski zwracają naszą uwagę na problem, który istnieje i nie zniknął, gdy zaczęliśmy nazywać Cyganów Romami. Brak nam tolerancji i akceptacji odmienności, możemy ewentualnie pośpiewać sobie przy okazji festiwalu w Ciechocinku "ore, ore..."



Komentarze