Majgull Axelsson - "Dom Augusty"
Skończyłam czytać powieść
Majgull Axelsson pt. „Dom Augusty” i
poczułam wielki smutek. Nie dlatego, że to już koniec opowieści, ale że właśnie
taki koniec. Losy kobiet ze szwedzkiej rodziny zaczynają się z początkiem XX
wieku i toczą się aż do 2000 roku. Nie ma chronologii wydarzeń, trzeba uważnie
się wczytywać, by nie pogubić kolejnych wątków. Pomocne jest w tym drzewo
genealogiczne zamieszczone na początku książki. A potem następuje prolog,
którego bohaterem jest lis pojawiający się też w epilogu. „Lis, który widzi to, czego nie dostrzega nikt inny”. To ważne słowa
uświadamiające, że my ludzie często nie widzimy tego, co dzieje się obok nas.
Jedna z bohaterek,
Alicja, zastanawia się nad swoim stosunkiem do najmłodszej przedstawicielki
rodu – Andżeliki – próbuje znaleźć dla siebie jakąś wymówkę. Ale „nie można tłumaczyć tego, że się nie
zauważyło, faktem, że samemu było się niezauważonym. Nie ma na to
usprawiedliwienia”.
Bohaterki sagi rodzinnej
ukrywają swoje uczucia, nie potrafią otworzyć się nawet przed najbliższymi.
Niechciane ciąże, nieślubne dzieci, patologia w rodzinie – to jest, ale o tym
się nie mówi. Na zewnątrz wszystko powinno świadczyć o kochającej się rodzinie.
Tylko w domu Augusty mieszkają cienie i „skrywają
się głowy z całego stulecia, czekając na przyjście czasu opowieści”.
Trzeba koniecznie wejść w
ten świat, by uświadomić sobie, jak ważne są opowieści, które ma dla Alicji
ukrywającej ciążę jej babka Augusta. Czytelnik podąża nimi przez Hallstavik,
Herrang, Hoverodal. Jest świadkiem umierania baśni, gdy wraz z uruchomieniem
fabryki ludzie opuszczają swoje środowisko i idą w nich pracować, zostawiając
swe marzenia. Świat realistyczny przeplata się z baśniowym; jest niebo i
Augusta na jednej z chmur pisząca petycje do Pana Boga.
„Dom Augusty” nie jest łatwą lekturą, wciąga niesamowicie, ale
powoduje, że trudno zasnąć, wywołuje niepokój. O wielkim smutku pisałam już na
początku. Myślę, że chciałabym
spotkać Andżelikę, by powiedzieć jej, jak bardzo podziwiam upór, z jakim dążyła
do zrealizowania swego planu usamodzielnienia się, jak podoba mi się jej
stosunek do brata Mikaela z zespołem Downa, jak bardzo chciałam, by jej się
udało…
Warto jeszcze zwrócić
uwagę, ze powieść M. Axelsson porusza trudny, pomijany często, temat macierzyństwa,
które nie zawsze jest tylko pasmem wzruszeń i wielkiej miłości matki i dziecka.
„Dom Augusty” to książka, którą naprawdę trzeba poznać. Wcześniej
czytałam „Kwietniową czarownicę” i tę
również bardzo polecam.
Komentarze
Prześlij komentarz