Apteka moich marzeń


Szklane drzwi otwierają się przede mną bezszelestnie. Wchodzę do przestronnego, jasnego pomieszczenia. Do moich uszu docierają ciche i łagodne dźwięki muzyki. Przy kilku stanowiskach panie w kolorowych bluzeczkach obsługują klientów. Czeka kilkanaście osób, ale nie wycofuję się, bo widzę, że oczekujący siedzą przy stolikach i przeglądają czasopisma. Pobieram numer. Podchodzę do oszklonego boksu, za którym pani prezentuje kosmetyki i rozdaje darmowe próbki. Przy jednym ze stolików ktoś mierzy sobie ciśnienie. Obsługa jest bardzo sprawna – czekam zaledwie 5 minut.

Podchodzę do stanowiska. Sympatyczna, uśmiechnięta farmaceutka bierze moją receptę i wydaje mi wszystkie leki. Przyglądam się z zainteresowaniem, jak półki za naciśnięciem przycisku przesuwają się w górę, w dół lub nawet w głąb. Dzięki temu nie trzeba biegać na zaplecze, wszystko jest w zasięgu ręki. Okazuje się, że są chwilowe niedobory jednego leku. Nie ma jednak problemu, kurier dostarczy mi go do domu już nazajutrz, oczywiście bezpłatnie. Pani przypomina mi jeszcze uprzejmie, w jaki sposób powinnam zażywać przepisane leki.

Na koniec dostaję w prezencie torebki z owocową herbatą, idealne na jesienną porę. Nie chce mi się wychodzić z tego przytulnego wnętrza, bo za oknem szaro i zaczął padać deszcz. Zatem postanawiam przeczekać szarugę.

Siadam przy stoliku, po chwili pojawia się przede mną filiżanka gorącej owocowej herbaty. Sięgam do torby, wyjmuję poemat mojego ulubionego poety Juliana Tuwima „Kwiaty polskie”. Czytam, czas mija…
Sen? Nie, to po prostu APTEKA MOICH MARZEŃ!   


Komentarze