Herta Muller - "Sercątko"

Jak trzeba by żyć (…), żeby pasować do tego, co się akurat myśli” – zastanawia się narratorka powieści „Sercątko”. W Rumunii czasów Ceausescu najlepiej jest za wiele nie myśleć, po prostu trzeba zaakceptować rzeczywistość, zapisać się do partii, chwalić dyktatora i system, może też donosić na sąsiadów i przyjaciół. Choć „przyjaciele nie wchodzą w rachubę, gdy świat jest pełen lęku”. Ludowa piosenka Gellu Nauma stanowi motto powieści, powraca też na jej kartach..

Czterej bohaterowie, studenci pochodzenia niemieckiego, starają się jednak ocalić w tym strasznym świecie więzi przyjaźni i braterstwa. Próbują nie dać się stłamsić, zastraszyć, czytają nielegalne książki, piszą wiersze, fotografują to, czego nie powinni absolutnie nawet dostrzegać. Edgar, Kurt, Georg i narratorka spotykają się najpierw jako studenci. Potem, gdy podejmą pierwszą pracę, piszą do siebie listy, odwiedzają się. Zastanawiają się nad tym, czy ich koleżanka Lola popełniła samobójstwo, czy może ktoś jej w tym pomógł. Starają się zachować ostrożność, stosują w listach tajny kod, np. rewizja to buty; wkładają do koperty włos.

Jednak Securitate nie da się nabrać, kapitan Pjele jest doświadczony w tropieniu wrogów systemu. Dotrze wszędzie - do miejsc pracy, do mieszkań, do domów rodzinnych. Wezwie na przesłuchania, w których dzielnie będzie mu pomagał pies noszący to samo co pan imię. Spowoduje, że narratorka będzie musiała powiedzieć o swoim życiu: „dni wisiały na sznurze przypadków, huśtały się i przewracały mnie”.

Pisarka buduje nastrój strachu, lęku przed kolejnym przesłuchaniem, rewizją, utratą pracy. Posługuje się pięknym poetyckim językiem pełnym obrazowych metafor, nawiązującym do ludowych wierzeń. Mam wrażenie, że czytelnik nie wszystkie jest w stanie rozszyfrować. Motywy morwy, liści, które ma każdy człowiek, które opadają, gdy kończy się dzieciństwo, to wszystko ma niewątpliwie jakieś głębsze znaczenie tkwiące w ludowości, w obyczajach wsi i małych miast, z których pochodzą bohaterowie.

Herta Muller, pisząc o bieżących zdarzeniach, powraca także do lat dzieciństwa, do swoich bliskich, rodziców, dziadków, którzy próbowali ułożyć sobie życie na obcej ziemi w tych strasznych czasach, gdy „przy pomocy psów i kul robiło się cmentarze”, a „każda ucieczka była ofertą złożoną śmierci”. Kombinaty metalurgiczne i fabryki drewna produkowały „blaszane owce” i „drewniane arbuzy”, bo pracowali w nich ludzie, których na siłę przesiedlono do miast, Ojciec Narodu miał bowiem wizję wielkiej miejskiej Rumunii.

Sercątko” jest dla mnie bardzo poruszającą lekturą, pokazane w niej obrazy pozostają w pamięci. Na pewno warto przeczytać, potem sięgnąć i po inne powieści laureatki Nobla. Wiedzę o Rumunii wzbogaci też  książka Małgorzaty Rejmer „Bukareszt. Kurz i krew”.

.

Komentarze