Józef Hen - "Pingpongista"
Do Cheremca przyjeżdża ze Stanów
sędzia Mike Murphy (dawniej Michał Dembina). Ma uczestniczyć w odsłonięciu
pomnika ku czci pomordowanych Żydów, dawnych mieszkańców miasteczka. Co prawda
pomnik był już wcześniej, ale napis na nim głosił, że to zbrodnia faszystowska.
Nadszedł wreszcie czas, by przyznać, że to cheremczanie spalili swych sąsiadów
w stodole.
Czytałam książkę Hena i
wiedziałam, że sprawy, które w niej porusza są mi doskonale znane. Cheremiec to
przecież Jedwabne, bracia Butrymowie wyróżniający się gorliwością i
okrucieństwem to Laudańscy. Prezydent przepraszający w imieniu narodu za
straszliwą zbrodnię to Aleksander Kwaśniewski, zaś w dziennikarce Ani łatwo
rozpoznać Annę Bikont, autorkę książki „My z Jedwabnego”, o której też
się wspomina.
Uważam jednak, że dobrze się
stało, iż Józef Hen napisał o tym powieść. To ważny głos we wciąż budzącej
emocje dyskusji na temat postaw Polaków wobec zagłady Żydów. W niewielkiej
objętościowo książce udało się pisarzowi poruszyć wiele kwestii. Pokazał
bohatera wracającego po ponad pół wieku do miejsca swego dzieciństwa, pamiętającego
dawnych mieszkańców, zwłaszcza zaś przyjaciela Zygę Ehrlicha, z którym grał w
pingponga.
To jego przede wszystkim pragnie uczcić,
stojąc przed pomnikiem i słuchając pięknego śpiewu kantora.
W monologu wewnętrznym wspomina,
jak bardzo chciał go uratować i choć udało mu się wydostać Zygę ze stodoły, to
i tak zginął zastrzelony przez Waldemara Butryma. Obecnie jego syn Bolesław
pragnie po części odpokutować winę ojca i chroni Michała Dembinę, by podczas
pobytu w Cheremcu nic mu się nie stało. Bolesław Butrym będzie też wraz z
nielicznymi mieszkańcami (głównie młodzieżą) porządkował cmentarz żydowski.
Z książki Hena dowiemy się także
o ratowaniu Żydów, przechowywaniu ich przez niektórych mieszkańców Cheremca i
okolic z narażeniem życia własnego i swych rodzin. Pojawi się Żydówka Frajndla
Wajnsztajn ocalona przez panią Eulalię. Matka Bolesława Butryma uratuje Rutkę,
z którą ożeni się jej syn, by dalej sprawować nad nią opiekę, choć ona sama
nienawidzi swych żydowskich korzeni.
Jest w powieści stary ksiądz
Ziemowit spowiadający się sędziemu z Brooklynu, obwiniający się o to, że nie
zrobił nic, by zapobiec złu, nie przygarnął nikogo, nikomu nie otworzył drzwi.
Teraz wie, że gdyby mógł cofnąć czas, wyszedłby naprzeciw oprawców z krzyżem.
Żyjący wciąż stary Konstanty Butrym należący dawniej do Narodowego Hufca
Patriotycznego nie uważa siebie za oprawcę, nie odczuwa skruchy, tłumaczy
zbrodnię wolą bożą.. Ludzie pamiętają o tym, co się stało w 1941 roku, ale
woleliby, aby było jak dawniej – pomnik ze starym napisem o zbrodni faszystów.
Przesłanie książki Hena jest
czytelne i jasne. Trzeba pamiętać o niechlubnym udziale Polaków w zbrodniach
przeciw Żydom, nie zniekształcać prawdy, oddać hołd ofiarom, dbać o cmentarze.
Ładnie ujmuje to sędzia, mówiąc: „Chciałbym, żeby twarz Polski wyglądała
przyzwoicie. Nawet gdyby ją trzeba było trochę uszminkować”. Powieść Hena jest
ważna, warto ją poznać. Sprawa Jedwabnego może przestała już budzić emocje,
jednak antysemityzm jest wciąż obecny. Pisarz określił go jako „chorobę trudną
do wyleczenia, bo sprawia choremu przyjemność”.
Myślę, że „Pingpongista”
chce pokazać jednak w miarę optymistyczny obraz i daje nadzieję, że ludzi z
takim nastawieniem jest coraz mniej.
.
Komentarze
Prześlij komentarz