Zofia Borowska - Wyrwa - "Skaza"
Akcja książki Zofii
Borowskiej-Wyrwy „Skaza” obejmuje 6 lat II wojny światowej. Dokładne
ramy czasowe to 27 lipca 1939 roku i 9 maja 1945 roku. Druga z tych dat jest
dobrze znana, co kryje się pod pierwszą? Otóż żona majora Sobańskiego, Magda,
pakuje się, by wyjechać, zamiast do modnego kurortu, do Złotnik, majątku wuja
jej męża.
W tamtych stronach - okolice
Pińczowa, Kielc, przyjdzie jej spędzić całą wojnę. Najpierw z rodziną
Jastrzębskich, a potem niespodziewanie los postawi na jej drodze Niemca,
Arnolda Neugebauera. Ten inwalida wojenny, odznaczony Krzyżem Żelaznym za
zasługi na polu walki w I wojnie światowej trafi z rodzinnej Bawarii do
Borzestowa. Mimo że musiał się zapisać do NSDAP, nie darzy sympatią Hitlera, w
przeciwieństwie do swej żony i dzieci.
W Borzestowie jako oberleiter
organizuje biuro urzędu administrującego skonfiskowanymi majątkami. Znajomość z
Magdą Sobańską i złączenie ich losów będzie miało związek z pomocą żydowskiej
rodzinie Rosenbaumów. Babka Arnolda Neugebauera pochodziła z Pińczowa i była z
domu Rosenbaum, co Niemiec skrzętnie ukrywa przed dziećmi.
I tak przeplatają się wątki,
zdarzenia, sprawy. Jesteśmy w Niemczech, we Francji, pod Stalingradem, w
majątkach ziemskich, na chwilę w Warszawie. Śledzimy losy ziemian Jastrzębskich
i Kreczunowiczów, zaloty Johana Neugebauera i jego małżeństwo z Hildą von
Rohde, działalność konspiracyjną Michała Jastrzębskiego i Magdy Sobańskiej. W
fabułę włącza autorka informacje historyczne uzupełniane przypisami.
W tym natłoku zdarzeń umyka jej
bardzo ważna data, 17 września 1939 roku i napad Sowietów na Polskę. Dosyć to
dziwne, bo książka ukazała się w 2011 roku (można o tym napisać) i przecież jej
akcja toczy się blisko wschodniej granicy. No cóż, nie da się na 440 stronach
powieści zmieścić wszystkich ważnych wydarzeń II wojny światowej, ale
pominięcie akurat tej daty, po tylu latach ukrywania, może zastanawiać.
Odnoszę też wrażenie, że
Borowska-Wyrwa chciała za dużo opowiedzieć i stąd niektóre zagadnienia są tylko
zarysowane i nie znajdują dalszego ciągu. Nie bardzo wiadomo na czym polega
konspiracyjna działalność Michała Jastrzębskiego, więcej miejsca poświęcone
jest jego staraniom o rękę panny z dworu w Smogorzowie czy opiece nad
krewniaczką Magdą, która zostaje łączniczką ZWZ. Także jej działania są tu
bardzo ogólnikowo ujęte, a nawet powiedziałabym nieco karykaturalnie. No bo
zajęta pogaduszkami z przyjaciółkami sprzed wojny spóźnia się ponad godzinę na
umówione konspiracyjne spotkanie (jak się okaże łącznik poczeka!). Ma się
wrażenie, że te treści zostały jakby „na siłę” włączone w fabułę. Jest takich
zresztą więcej, podczas gdy zagadnienia istotne są często potraktowane
powierzchownie. Tytułowa „skaza” chociażby; syn Arnolda, Johan, który dowiaduje
się dość nieoczekiwanie o prababce Żydówce, raczej łatwo przechodzi nad tym do
porządku dziennego. Nie skontaktuje się z ojcem, nie zarzuci go pretensjami o
ukrywanie takiej prawdy. A przecież tak zależało mu na przyjęciu do SS i
udowodnieniu, że jego przodkowie byli aryjskiego pochodzenia, nieskażeni krwią
żydowską.
Cóż, tak jak pisałam wcześniej,
chyba pisarka za wiele chciała opowiedzieć. Mnie ta powieść się nie podoba. Jej
mankamentem jest też niestaranne wydanie; różna czcionka, błędy ortograficzne.
Są błędy rzeczowe, np. sprawa zabrania przez Magdę Sobańską na wyjazd do
Złotnik jedwabnej sukienki, raz jej nie ma, potem nagle „cudownie” jest, i
skąd, skoro nie została spakowana! Bohaterka wyjechała z Warszawy w lipcu,
potem pojawia się informacja, że w sierpniu!
Nie podoba mi się język,
przesadne, wydumane sformułowania, powtarzanie treści. Może podam przekład,
żeby nie być gołosłowną: „Johan opancerzył twarz maską śmiertelnej powagi,
ale jego serce skowyczało z bólu” czy „ręka drżała febrycznie”.
Czytanie może przebiegać lekko
i łatwo, jeśli nie zirytujemy się zanadto, gdy natrafimy na przykład na takie
zdanie:”- To tylko jeden Bóg wie - odrzekła Kreczunowiczowa, wyciskając
zapłakane oczy". Słowo „wyciskając” podkreślone zostało przez użycie większej
czcionki!!!
Ja raczej nie polecam powieści
„Skaza” Zofii Borowskiej-Wyrwy. Skłaniałabym się zdecydowanie do zaproponowania
tego samego tytułu, ale autorstwa Magdaleny Tulli czy Josephine Hart.
.
Komentarze
Prześlij komentarz