Piotr Paziński - "Pensjonat"
Piotr Paziński w „Pensjonacie”
ożywia świat swojego dzieciństwa. Przyjeżdża do żydowskiego domu
wypoczynkowego, w którym, jako mały chłopiec, często przebywał ze swoją babcią.
Opuszczony, niszczejący budynek z nielicznymi pensjonariuszami zaczyna
zapełniać się obrazami z przeszłości. Narrator prowadzi nas przez puste pokoje,
korytarze, świetlicę i za chwilę słyszymy już gwar budzącego się do życia
pensjonatu.
Pan Leon z panem Abramem
spierają się na temat „boskiego aktu stworzenia”, toczą się dyskusje o
rewolucji, o asymilacji, doktor Kahn częstuje landrynkami. Rozlega się dzwonek
wzywający na posiłki. Po ogrodzie spacerują starzy ludzie, którzy przyjeżdżają
tutaj, by poczuć się u siebie, być wśród swoich. Jednak pan Chaim zauważa, że „nigdy
nie jesteśmy u siebie, zawsze w drodze”.
W niewielkim stopniu pojawia się
w książce temat Holokaustu. Pan Chaim opowiada o „sośnie, najsmutniejszym
drzewie”, bo często właśnie wśród tych drzew dopełniał się los wielu Żydów
(wspomnienie Róży z Hrubieszowa). Żydzi, którzy ocaleli z zagłady, często nie
wyjeżdżali, uważając, jak pan Abram, że „ktoś musi pilnować kości”. Smutek
i świadomość przemijania towarzyszą czytelnikowi „Pensjonatu”.
Pięknym, metaforycznym językiem
autor opowiada o świecie, którego nie ma. Jego część zachowała się w pudełku
pani Teci wypełnionym starymi gazetami, widokówkami, listami i zdjęciami.
Niektóre są już zamazane i nieczytelne, ale „tli się w nich jeszcze drobna
cząsteczka zapomnianego życia”. „Czas nie zna nawrotów, a ślady
przeszłości rozsypują się prędko, jak drobiny popiołu wzniecone wiatrem, lecące
ku czterem krańcom niewidzialnego świata”. Dzięki Piotrowi Pazińskiemu te „drobiny”
zostały zatrzymane, uwiecznione w książce. Odbieram „Pensjonat” jako
swego rodzaju hołd złożony pokoleniu Żydów, którzy przeżyli wojnę i zostali w
kraju.
„Ostatni z łańcucha pokoleń”
sprawił, że powstała ważna książka zatrzymująca w pamięci świat
podwarszawskiego pensjonatu z lat siedemdziesiątych XX wieku.
Komentarze
Prześlij komentarz