Paweł Huelle - "Opowieści chłodnego morza"
„Morza
szum, ptaków śpiew, złota plaża pośród drzew…” - no nie, to nie te klimaty.
Może bardziej „Bałtyk chłodnym morzem i
dlatego miłość nad morzem udać się nie może?”
W „Opowieściach
chłodnego morza” Pawła Huelle znajdziemy raczej klimat odchodzącego
lata, mijających wakacji, upływającego czy po prostu kończącego się życia.
Jedenaście historii łączy chłodne morze – Bałtyk i Księga. Jest nią nie tylko
Biblia. Ta będzie ważna w otwierającym zbiór „Mimesis”, bo z niej menonici czerpią wiedzę o tym, jak żyć i to w
najdrobniejszych szczegółach „takich jak
haftki kamizelki”. Ich przywódca Harmenszon nawet po śmierci czuwa nad
opuszczoną wsią, o czym przekonują się bohaterowie ostatniej opowieści „Pierwsze lato”. Znajdą oni Biblię z 1794
roku, którą trzeba rzucić w nurt rzeki, bo łączy się z miejscem, które „tak naprawdę już nie istnieje”.
W
miejsca dzieciństwa czy młodości próbują wracać bohaterowie innych opowieści. W
„Doktorze Czeng” zamiast „sentymentalnych wspomnień” można
niestety odczuwać tylko „narastającą
niechęć”. Nic przecież nie jest już takie, jak przed laty.
Powrót w dawne miejsca służy jednak
przeniesieniu się w inny wymiar, w śmierć. A tu już znana sceneria:
oślepiający blask, spotkanie tych, którzy odeszli, obrazy z przeszłości.
Przejście na drugą stronę daje szczęście. Joachim („Ukiel”) spotyka swoją Julię i razem jadą na łyżwach „zataczając
nową pętlę” tam, gdzie „czas to jedynie
wprawiony w ruch obraz wieczności”. Bardzo ładna i krzepiąca wizja.
Pasterz Bjorn z wyspy Ökland
też odczuwa „głębokie, niewysłowione
szczęście”, gdy wie, że jego wędrówka dobiegła kresu. Nie
miał przecież łatwego życia, gdy opuścił z ojcem
rodzinną Wenecję. Biblia, którą przeczyta, pozwoli mu podjąć decyzję o
opuszczeniu swego domu.
Joachim von Kotwitz, ostatni z rodu,
wędrując w poszukiwaniu języka pierwotnego, uniwersalnego zostaje uwięziony na
pustyni i układa księgę swego życia. Gdy ją kończy, przychodzi
uwolnienie – śmierć. Pojawiają się obrazy rodzinnych stron i poczucie
szczęścia („Abulafia”).
Na pewno na uwagę zasługuje
też opowieść „Franz Carl Weber”.
Przenosimy się w nim do Zurychu, choć oczywiście powracamy też, we
wspomnieniach bohatera, nad nasze morze. Tutaj Księgą jest katalog domu
towarowego handlującego zabawkami. Kolejka przywieziona z Zurychu, którą
bohater i jego brat dostają pod choinkę od ojca i katalog, wypełniają ich
wyobraźnię: „czuli, że kiedyś ruszą po
prostu w szeroki świat”. Ten świat z pewnością staje otworem przed jednym z
braci, który odziedziczy 1996754 euro. Ta ogromna suma narosła przez ponad 30
lat od dnia, kiedy ojciec wygrał na loterii ponad 200 tys. dolarów. Pozwolił
sobie tylko na zakup kolejki elektrycznej dla synów, resztę pieniędzy zostawił
w Szwajcarii. Czy nieoczekiwany spadek przyniesie szczęście bohaterowi, który
poznaje kobietę pachnącą perfumami o zapachu irysów rosnących w ogrodzie babki
Marii? A przecież ma żonę!
Pytań po lekturze książki Pawła Huelle
może być oczywiście dużo więcej i to poważniejszej natury. Wiele tu przecież
tajemniczych zdarzeń, obrazów, symboli skłaniających do zastanowienia. Do
niektórych tekstów warto sięgnąć ponownie. Pojawia się też chęć wzbogacenia
wiedzy na temat menonitów czy rodu von Kotwitz. No i oczywiście refleksja – czy
mam swoją Księgę, czy jest nią Biblia?
Przenieśmy się więc w świat „Opowieści chłodnego morza” Pawła
Huelle. Oddajmy się marzeniom, przywołajmy wspomnienia. Nawet jeśli autor
słowami Bjorna przestrzega nas, że „marzyć
jest niebezpiecznie, bo sny ofiarowują rzeczy niemożliwe i dlatego po
przebudzeniu najlepiej wziąć się zaraz do roboty”.
Tak od razu? A może posłuchać szumu
morza, czy chociaż radia? Wszak sam Paweł Huelle zachęcał: „Kto Trójki słucha, nie traci ducha!”
Komentarze
Prześlij komentarz