Gabriel Garcia Marquez "Miłość w czasach zarazy"

         Karaiby; przełom wieku XIX i XX; ich troje: doktor Juvenal Urbino, jego żona Fermina Daza i… ten trzeci, czyli Florentino Ariza, który na swą „boginię w koronie” będzie czekał 51 lat, 9 miesięcy i 4 dni.

Juvenal Urbino w wieku 81 lat spada z drabiny, którą przystawił do mangowca, by zdjąć swą ukochaną papugę. Umiera, ale zdąży jeszcze przed śmiercią wyznać miłość żonie słowami: „Bóg jeden wie, jak bardzo cię kochałem”. Świeżo upieczoną wdowę szybko odwiedza Ariza, by ponowić po ponad pół wieku swe oświadczyny.

Tak zaczyna się powieść Marqueza, potem jest okazja, by poznać życie bohaterów w młodości. Skromny telegrafista, bękart Florentino, syn Transity Arizy, zakochuje się od pierwszego wejrzenia w Ferminie. Wymieniają potajemnie listy, Florentino wygrywa serenady na skrzypcach w pobliżu domu ukochanej, która odwzajemnia jego uczucia. Jednak ojciec dziewczyny nie uważa go za dobrego kandydata na męża swej jedynaczki. Wywozi córkę do krewnych, by zapomniała o chłopcu. Ale korespondencja trwa z pomocą kuzynki Ferminy. Po powrocie stęskniony Florentino usłyszy: „Dziś, ujrzawszy pana, zrozumiałam, że wszystko między nami jest tylko ułudą”. Dziewczynę na widok Arizy „ogarnęła otchłań rozczarowania”.

Co właściwie się stało, dlaczego uczucie z jej strony wygasło tak raptownie? Czy podróż i pobyt z dala od niego tak bardzo ją zmieniły, że dostrzegła niedostatki u swego chłopca? Stracił aż tak bardzo w jej oczach, że zobaczyła jego niepozorną figurę i stwierdziła, że to jednak nie miłość? Trudno uznać, że sprawił to zakaz ojca, sama zdecydowała, że nie chce Arizy. Wyjdzie za doktora Urbino, który lubił mawiać, że „miłość ta była owocem pomyłki klinicznej”. Wezwano go bowiem, podejrzewając u Ferminy cholerę. Doktor to światowy człowiek, studiował medycynę w Paryżu, jest powszechnie znany i szanowany. U jego boku Fermina stanie się damą i zdobędzie pozycję w mieście. Rodzi dzieci, jest szczęśliwa.

A co robi Florentino Ariza? Powinien chyba skończyć ze sobą, jego „bogini w koronie” u boku innego! Ależ nic podobnego! On nie traci nadziei, jest pewien, że zdobędzie ukochaną. Przecież doktor Juvenal kiedyś umrze! Tego, że to on może pierwszy umrzeć, nie bierze pod uwagę. Rozbudowuje dom, bogaci się, zostaje wreszcie prezesem Karaibskiego Towarzystwa Rzecznego. Czeka i… odnotowuje kolejne romanse, których będzie kilkaset! Kobiety w różnym wieku pocieszają Arizę i pomagają mu przetrwać czekanie na tę jedyną. Sam uznaje te miłostki za nieważne, w zakończeniu powieści stwierdzi nawet, że zachował cnotę dla Ferminy.

Marquez chyba trochę zakpił sobie z klasycznych powieści miłosnych. U niego nikt nie umiera z miłości, choć znajdzie się tu miejsce na sentencję wypowiedzianą przez ojca Arizy: „Jedynym bólem, jaki przeraża mnie w śmierci, jest to, że można umrzeć nie z miłości”. Bohater kocha, wydawałoby się bez nadziei, ale nie cierpi znów tak bardzo (no, może w pierwszej fazie), czekanie osładza sobie romansami - dłuższymi lub krótszymi. Jego kochankami są nawet młode dziewczęta, gdy on sam ma już ponad 70 lat.

Czytelnik ma wątpliwości, czy ten niepozorny mężczyzna może mieć tak duże powodzenie u kobiet. On sam twierdzi, że „kobiety widzą w nim pustkę, którą chcą wypełnić”.
Pisarz z pewnością zestawił w swej książce miłość idealną, uduchowioną, poetycką z miłością realną, stabilną, małżeńską. Związek Ferminy i Juwenala zawarty z rozsądku okazuje się szczęśliwy.

Śledzimy losy tego małżeństwa i zmagania Arizy, zagłębiając się w ulice portowego miasta, którego stan sanitarny stał się obsesją doktora Urbino. Witamy z bohaterami wiek XX. Poznajemy szczegóły problemów trawiennych Florentyna, co niektórych może bawić, innych razić. Cóż… lewatywa w końcu ludzka sprawa. Przy okazji autor dzieli ludzi na tych, którzy mają zatwardzenie i tych, którzy mają rozwolnienie. Ależ klasyfikacja! Zostawmy jednak fizjologię i spójrzmy na statek „Nowa Wierność”, który płynie powiewając żółtą flagą. Co to oznacza, kto jest na pokładzie? Można się chyba domyślić.

Powieść Marqueza ma przekonać, że miłość jest możliwa w każdym wieku, starość nie jest tu absolutnie przeszkodą. I wówczas można w pełni korzystać z uroków życia. No i czasem warto poczekać, by marzenia się spełniły. Nawet jeśli musi upłynąć ponad 50 lat. Czytelnik w to uwierzy ? A to już trzeba przekonać się samemu, czy słowa Marqueza mają taką moc, jak miłosne listy Arizy, „w których istota zdań nie polegała na znaczeniu lecz na sile oszałamiania”.














.


Komentarze