Wojciech Tochman "Bóg zapłać"
Czternaście reportaży Wojciecha
Tochmana tworzy zbiór pt. „Bóg zapłać”.
Historie ludzi doświadczonych przez los to trudna lektura. Po przeczytaniu
wszystkich można poczuć smutek i przygnębienie. Przejmujące opowieści
maturzystów z Białegostoku, którzy byli w płonącym autokarze jadącym do
Częstochowy stanowią treść dwóch reportaży – „Mojżeszowy krzak” i „Amen”.
Poruszające są historie Mateusza chorego na zespół McCarthy’ego i Jakuba z
zespołem Tourette’a. W sierocińcu, gdzie przebywa Mateusz, pracuje pielęgniarka
Renata, która wraz ze swą siostrą bliźniaczką zaopiekuje się chłopcem. Pojawia
się więc nadzieja, że mimo ciężkiej choroby dziecko będzie miało dom i bliskie
mu osoby, które zaakceptowały go takim, jaki jest – z jego brzydotą i
upośledzeniem.
Nadzieję na odzyskanie córki
traci powoli Krystyna Jałowiczor, która jednak wciąż czeka na swą zaginioną
przed laty Anię. Podobnie czeka Maria Błaszkiewicz, matka Wandy Rutkiewicz. Ona
z kolei wierzy, a nawet twierdzi, że wie, iż jej córka wróci z Kangczendzongi,
a wiedzę swą czerpie, jak pisze Tochman, z „dziwnych ksiąg”. Mówią one o „czuciowiedzy jako rodzaju intuicji, która
graniczy z pewnością”. Zwłok himalaistki nie znaleziono do tej pory, ale
kiedy czyta się reportaż „Siedem razy siedem” można zastanawiać się, co
naprawdę stało się z Wandą Rutkiewicz.
Tochman przede wszystkim oddaje głos
swym bohaterom. Sam jest gdzieś w tle, nie ocenia, przygląda się,
przedstawia różne aspekty danej sprawy, stawia pytania. Każe zastanawiać się
wraz z bohaterami nad Bogiem, wiarą i religijnością, nad mentalnością ludzi,
którzy uważają się za chrześcijan.
Bardzo dramatycznie brzmi w
zakończeniu zbioru „spowiedź”, a właściwie nigdy niewygłoszona homilia księdza
homoseksualisty zarażonego wirusem HIV. Nie potrafi on odejść z Kościoła i nie
potrafi zerwać ze swymi przyzwyczajeniami.
W czasie czytania reportaży na nowo
ożywają w pamięci czytelników Gazety Wyborczej dyskusje, jakie toczyły się
na jej łamach po wydrukowaniu reportaży Tochmana, takich np. jak „Bracia i siostry” czy „Atmosfera miłości”. Słuchacze radiowej
Trójki przypomną sobie głos Tomasza Beksińskiego – bohatera reportażu „Leży we mnie martwy anioł”. Wrócą
myślami do Wigilii 1999 roku. To wtedy dziennikarz muzyczny stwierdził, podając
powody, dla których warto było żyć – „Wszystkie
te chwile przepadną w czasie jak łzy w deszczu.. Pora umierać”.
Widać więc, że czytanie
reportaży Wojciecha Tochmana to przyglądanie się trudnym ludzkim sprawom,
przysłuchiwanie przejmującym głosom tych, których spotkało w życiu
nieszczęście, którzy cierpią. Autor, pokazując swych bohaterów, każe nam
zastanowić się nad sobą, nad tym, jak zachowalibyśmy się w opisywanych przez
niego sytuacjach. Jakie byłyby nasze wybory, nasze decyzje?
Warto więc sięgnąć po tę książkę,
by zamyślić się nad życiem, przemijaniem, nad tym, co
naprawdę ważne!
Komentarze
Prześlij komentarz