Jacek Hugo - Bader "W rajskiej krainie wśród zielska"
„Kto nie tęskni
za ZSRR, musi nie mieć serca. Kto chce jego powrotu, nie ma rozumu”. To słowa generała Lebiedzia, bohatera reportażu Jacka Hugo- Badera „Widok ze stuletniej morwy”. Nostalgia za starym porządkiem przebija w prawie każdym z 17
reportaży ze zbioru „W
rajskiej krainie wśród zielska”. Było
biednie, ale w miarę stabilnie, była praca, odznaczenie, „starczało na kartofle, kwas i
białomory”. No a że wielu ludzi było w
łagrach, więzieniach, że nie można było wyrażać swojego zdania, zadawać
niewygodnych pytań? O tym jakoś mało się pamięta. Towarzysz Kałasznikow mówi
wręcz: „Ja byłem daleko
od tych rzeczy”.
Natrętne, czasem prowokacyjne pytania Hugo-Badera denerwują jego
rozmówców, oni chcieliby pamiętać tylko to, co napawało ich dumą, gdy np.
maszerowali w pochodach, brali udział w wiecach i mieli świadomość wielkiej
potęgi Kraju Rad. To przekonanie było tak silne, że naukowcy pracujący i żyjący
w wydzielonym dla nich mieście Arzamas-16 zupełnie nie myśleli o przyszłości i
nie zabezpieczali się, bo „Związek
Radziecki miał być zawsze”. Żyją teraz w nędzy,
uprawiając ogródki, zbierając grzyby i jagody, bo z niewielkich emerytur nie da
się wyżyć. Z kolei dla tych, którzy pracują i nie dostają przez wiele miesięcy
wynagrodzenia, emeryt w rodzinie stanowi pewne zabezpieczenie, bo emerytury są
wypłacane w miarę regularnie.
Hugo-Bader stara się, pisząc swoje reportaże, dotrzeć do zwykłych
ludzi. Chcąc wkraść się w ich łaski, musi się z nimi napić. Alkohol rozwiązuje
języki, zmniejsza strach, a może i chronić przed napromieniowaniem. Daniar z
aułu Sarżał żyjący na granicy poligonu pod Siemipałatyńskiem zdaje się w to
wierzyć. Cóż bowiem pozostaje tym ludziom, którzy widzą, jak wokół nich umierają
kolejni sąsiedzi, nie dożywając czterdziestki. Zachorowalność na raka, anomalie
rozwojowe, samobójstwa- to skutek prowadzonych przez wiele lat prób jądrowych.
To chyba najbardziej wstrząsający reportaż zatytułowany dość niewinnie - „Magazyn pomocy naukowych”. Czytelnik zstępuje w nim w kolejne 9 kręgów, aż na samo dno piekła,
gdzie w Domu Dziecka w pokoju na piętrze przebywają dzieci umieszczone w dybach
z racji niekontrolowania potrzeb fizjologicznych.
Właściwie i inne reportaże wprawiają w przygnębienie. Bo jak tu
spokojnie i bez emocji czytać o katastrofie okrętu podwodnego Komsomolec, który
miał być niezniszczalny, a zatonął i załoga miała zakaz wzywania pomocy, a
pobliskim jednostkom nie wolno było się do nich zbliżać.
Tak samo smutne i porażające sceny przedstawione są w reportażach z
Czeczenii, Krymu czy Kirgizji. Tu już nie tylko alkohol, ale narkotyki i
ogromna korupcja wśród społeczeństwa , które po upadku kołchozów nie potrafi
sobie radzić w nowej rzeczywistości. No chyba że tak jak mafia z Luberców „wykorzysta swą szansę w nowych
warunkach”. I w tym ostatnim reportażu „Zona Lube” Hugo- Bader nie pozostawia złudzeń czytelnikowi. Britogołowyje
(łysogłowi) są silni i nie tolerują inności. Zostali Rosjanami, a to oznacza „Cerkiew, armię, mundury, pieśni
narodowe i grupę Lube...”.
Nie da się szybko przeczytać książki reportera „Gazety Wyborczej”. Trzeba wyznaczać sobie po jednym reportażu dziennie, czasem nawet
mniej. Są to bowiem teksty, które nie pozostawiają obojętnym. Oprócz dużej
dawki emocji dostarczają też wiedzy na temat byłych republik ZSRR, narodów, o
których pewnie niewielu z nas wiedziało, że takie istnieją.
Nieńcy, Chantowie, Mansonowie, Selkupowie, Komi i wiele, wiele innych koczowniczych plemion, które były tropione przez władzę ludową. Stłoczone na siłę w kołchozach, gdy już do nich powoli przywykały, znów zostawione samym sobie. Ekspansja Gazpromu pozbawia ich po trochu ziemi, na której mogą żyć z reniferami. A jamal to w języku Nieńców- „koniec ziemi”, więc gdzie mają iść?!
Dzięki J. Hugo-Baderowi można próbować wczuć się w rosyjską duszę,
która „jest jak spaniel,
który nawet jak jest mu wesoło, ma mordę rozpaczliwie smutną”.
Można dowiedzieć się, że winnym wielu zaniedbań i przyczyna kraks, katastrof i awarii jest „rozgildziajstwo- czyli rosyjski stan ducha (...) mieszanina niechlujstwa, obojętności, lenistwa i głupoty”. Czy jest to tylko rosyjski stan ducha?!
Można dowiedzieć się, że winnym wielu zaniedbań i przyczyna kraks, katastrof i awarii jest „rozgildziajstwo- czyli rosyjski stan ducha (...) mieszanina niechlujstwa, obojętności, lenistwa i głupoty”. Czy jest to tylko rosyjski stan ducha?!
Siedemnaście reportaży Jacka Hugo-Badera to lektura obowiązkowa.
.
Komentarze
Prześlij komentarz